Za oknem tyle śniegu, że chciałoby się śpiewać kolędy. Tymczasem Jezus wychodzi z grobu, staje przede mną i woła po imieniu, a ja widzę go, ale jakby przez mgłę, bo nie potrafię do końca uwierzyć w to, co się właśnie dzieje. Przecieram oczy, ale obraz nadal jest lekko rozmazany. Może powinnam przetrzeć serce, żeby wyraźnie zobaczyć Tego, który umarł i zmartwychwstał, żebym ja mogła żyć. A może słabo Go widzę, bo jest bliżej niż kiedykolwiek i oślepia mnie Jego blask. Nie ważne...najważniejsze jest to, że On żyje, bo gdyby nie zmartwychwstał, próżna byłaby nasza wiara. :)