Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z wrzesień, 2014

Nieskończona nieskończoność.

Po raz kolejny zostałam bohaterem i moja krew może uratować komuś  życie. Troche bolało, trochę tryskało, trochę mam siniaka ale bardzo dużo znaczy dla kogoś, kto mnie potrzebuje. Do wczorajszych atrakcji mogę dorzucić jeszcze mycie samochodu, chyba udane nie biorąc pod uwagę małych spięć z dziadkiem oraz "Gwiazd naszych wina" po raz drugi (z takim samym efektem). Dobrze, że miałam do kogo się przytulić. Dziękuję za naszą małą nieskończoną nieskończoność :* A dzisiejszą atrakcją dnia jest placyk. Pierwszy raz w życiu robiłam łuk i czuję, że stanie się moim koszmarem na kolejny miesiąc. Egzamin zbliża się szpagatami...dobrze, że to na razie tylko testy.

Wirusy, guma i gniazdo.

Nie ma to jak całkiem legalne, ciekawe i bardzo pożyteczne wagary w środku tygodnia. Zajęcia z genetyki, mające na celu sprawdzenie podatności na zakażenie wirusem HIV były po pierwsze bardzo długie, po drugie bardzo ciekawe i po trzecie nie wiem w jakim stopniu udane, bo musiałam wyjść wcześniej, ale mam nadzieję, że nasza grupa "mądrzejsza od studentów" poradziła sobie jakos z tym zadaniem i dowiem się jakie są moje wyniki. Zajęcia przerwała mi moja ukochana pani doktor, która całą mnie zakleiła fioletową gumą, a potem jak zwykle poczułam się prawie jak fotomodelka, pokazując mój piękny uśmiech do zdjęć. Przy okazji (bo będąc w Olsztynie tak blisko nowej galerii, po prostu tak wypada) obejrzeliśmy sobie z moimi chłopczyczkami "Miasto 44". Polecam - Marta Mi.

moje dzieciaczki.

Pierwsza wizyta w domu dziecka jak najbardziej udana. Dzieci widząc  mnie po raz pierwszy rzuciły mi się  na szyję, złapały za rękę, żeby pokazać mi swoje pokoje a potem bawiły się moimi włosami. Takie chwile potrafią być naprawdę odprężające, mimo krzyków, biegania i ciągłego obciążenia kręgosłupa. Czuję, że dobrze wybrałam :)

Unforgettable.

Wspaniały weekend! Chociaż nie wiem czy można tak nazwać jeden dzień wolnego, gdyż w sobotę żerom, jak to żerom, nie obija się tylko chodzi do szkoły. Wbrew oczekiwaniom ta pracująca sobota byla całkiem przyjemna, aż stwierdziłam, że mogłabym chodzić do szkoły tylko w soboty. Wieczór spędziłam razem z moim Światem na osiemnastych urodzinach Judyty i gdyby nie słabe samopoczucie, to może bawilibyśmy się do rana. Niedzielna msza w Sułowie z proboszczowymi księżycowymi bajkami i rozważaniami na temat mojej płci, czarninka (mój debiut - myślałam, że będzie gorzej), LBP i Mistrzostwo Świata w siatkówce. Ten dzień chyba jest jednym z tych 'niezapomnianych' :) P.S. czekam na kapcie ;)

Our stars...

"Gwiazd naszych wina" - obejrzałam ten film, chociaż miałam to zrobić w innym towarzystwie...bardzo, bardzo, bardzo przepraszam, nawet nie wiem jak się wytłumaczyć. Chciałam coś o nim napisać, ale może lepiej będzie, jak poczekam aż razem go zobaczymy. Jak na razie mogę tylko pokazać jak się czuję --> Tak właśnie wyglądam po filmie. A myślałam, że spiderman jest smutny...nie wiem co napisać. Dobranoc.

Tajemnice, słodkości i inne głupoty.

Mimo tego, że rano zapomniałam pankejków (jak niektórzy piszą) obiecanych dziewczynom i pieniedzy na bilet powrotny, ten dzień był niesamowity. Zaczęło się od przełożenia pracy domowej z angielskiego w genialny sposób, powołując się na względy patriotyczne. Na wf świetny meczyk siatkówki - dawno tak nie biegałam po boisku. Wyrażenie"długa przerwa" od dziś nabrało nowego znaczenia. Otóż stał się to czas rozpieszczania podniebienia z najwspanialszymi osobami pod słońcem. Dziś przedmiotem uwielbienia były bułeczki myślane z nutellą i domowym dżemikiem oraz tureckie ciasteczka, których nazwy za nic nie mogę zapamiętać. Nasza spiżarnia na pewno się przyda. Na matematyce nasz najukochańszy nauczyciel zapewnił nam dreszczyk emocji, a mianowicie tajne komplety. Po lekcjach zdałam egzamin wewnętrzny na prawo jazdy za pierwszym razem a już za chwilę zaczyna się mecz Polska-Rosja. Będzie się działo :) Dziękuje Ani, Ani, Klaudii, Paulinie i Judycie. Kocham was:* P.S. Jeszcze

pozdrowienia.

Bywają takie dni, kiedy nie ma się na nic ochoty, lekcje to jedna wielka męka, a organizm odmawia posłuszeństwa. Ale to było wczoraj... a dziś? Mimo cieżkiego poranka, okazało się, że ten dzień wcale nie jest taki zły. Wróciła siła duchowa i fizyczna, słoneczko pięknie grzeje i dostałam kartkę z pozdrowieniami prosto z Nowego Meksyku! Kasiu, dziękuje, musimy się koniecznie spotkać :* wieczór z przepisami ruchu drogowego :)

Kartofle, ziemniaki i pyry.

Jeden z fajniejszych dni, ostatnimi czasy.  Trening, czyli 13 km przejechanych rowerem, w tym romantyczna wycieczka rowerowa w blasku księżyca. Ładnych parę godzin na polu przy zbieraniu ziemniaaaaków,  bo "wykopki wbrew pozorom nie są takie nudne" Szejki, pomidory, ogórki, papryka, pieprz i jajka. Mecz, który nie oszczędził moich nerwów i mężczyzna, który również ich nie oszczędza.  (Tak, ja też cię kocham) A tak w ogóle to... idzie jesień PS. Pozdrowienia dla dziadka, który stwierdził, że nawet można tu coś poczytać.  Bardzo się cieszę :)

szkoła, seriale, kawa i sport.

Ostatnie dni wakacji spędziłam na oglądaniu z mamą przy kawie "Przystanku Alaska", wieczornym spacerowaniu z dziewczynami po mieście, jazdach po Olsztynie i odpoczynku po dwóch intensywnych miesiącach, a przedostatni dzień słodkiej wolności był jednym z najpiękniejszych dni w moim życiu. Mistrzostwa Świata w Piłce Siatkowej Mężczyzn 2014, czyli ponad 60 tysięcy najlepszych na świecie kibiców, wspaniała atmosfera, niesamowite emocje i najważniejsze osoby w moim życiu. Jednym słowem - coś pięknego. Dziś natomiast powitałam nowy rok szkolny, po apelu długo oczekiwane spotkanie przy kawie z moimi kochanymi wariatkami, a jutro czeka mnie pierwszy dzień w klasie maturalnej. Nowy rok, nowe nadzieje, nowe postanowienia, nowe problemy, nowe ambicje, a reszta chyba po staremu :)