Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z kwiecień, 2015

finis coronat opus.

Czasami przychodzi taki trochę smutny czas, w którym musimy pożegnać się z ludźmi, z miejscami, z przyzwyczajeniami i to wszystko staje się tylko wspomnieniem. Dziś maturzyści przeżywają właśnie takie chwile, a ja niestety należę do tej grupy i też musiałam się z tym zmierzyć.  Przede wszystkim, cieszę się, że rodzice mogli towarzyszyć mi w tym dniu, prawie tak jak podczas rozpoczęcia edukacji, a to dzięki temu, że załapałam się do pierwszej dziesiątki najlepszych uczniów. Do tego dostałam niespodziewaną nagrodę za konkurs, który pisaliśmy rok temu. A po apelu pizza z nauczycielami i wino w internacie przy przecudownych pokazach tanecznych. Życzę wszystkim absolwentom jak najlepiej zdanej matury, udanych najdłuższych wakacji i dostania się na wymarzone studia, ale nie życzę samych sukcesów, bo porażki też są w życiu ważne. Życzę, żebyśmy nie załamywali się upadkami i nie przejmowali się tym, na co nie mamy wpływu. Mam nadzieję, że przynajmniej z niektórymi osobami będziemy w

Amerykański smak cebuli.

Wracam do domu po wspaniałym weekendzie w Olsztynie z moim wspaniałym mężczyzną. Dziękuję za ten piękny czas, za horrory, po których ze strachu nie można zamknąć oczu, za spanie do popołudnia, za filmy, za basen i za dwie podwójne, podwójnie grillowane piersi kurczaka, frytki, pizzę i sałatkę owocową, a przede wszystkim za to, że zapomniałam o nauce i porządnie się zrelaksowałam. Byłoby jeszcze lepiej, gdyby koniec weekendu nie oznaczał pożegnania. Na szczęście niebo pociesza mnie malując przepiękny zachód słońca.

Siła woli.

To niewiarygodne, jak wiele można zrobić nie chodząc do szkoły. Zjeść inne niż zwykle śniadanie, obejrzeć dwa odcinki Gry o Tron, zrobić bardzo dużo zadań z biologii i matmy, porządnie poćwiczyć i uświadomić sobie życiowe błędy. A to wszystko prawie bez wychodzenia z cieplutkiego, milusiego łóżeczka. Wystarczy tylko chcieć, a uda się zostać w domu i nie zmarnować całego dnia.

rozweselacz.

Święta minęły, do egzaminu z pływania coraz mniej czasu, wakacje już za dwa tygodnie, a brzuszek tylko rośnie. Dlatego właśnie w momencie ogromnej słabości i zmęczenia, postanowiłam zmierzyć się z 30-dniowym wyzwaniem Mel B. Pierwszy trening za mną. Ćwiczenia są zabójcze i na pewno jutro będą straszne zakwasy, ale od razu lepiej się czuję. Ruch lekiem na depresję - polecam ;)

Alleluja!

Dawno mnie nie było, ale postaram się poprawić i już tak nie zaniedbywać. Ostatni dzień Triduum paschalnego był w tym roku jeszcze bardziej wyjątkowy,  bo przygrywała nam kameralna orkiestra z Olsztyna. Uwielbiam to uczucie, gdy możemy śpiewem ogłosić światu zmartwychwstanie. Jezus Chrystus zmartwychwstał, więc (inspirując się słowami Fissmola) życzę wszystkim, którzy to czytają ciągłego wewnętrznego zmartwychwstawania. Cieszcie się każdą chwilą, spędzajcie czas z rodziną i dzielcie się Bożą miłością ze wszystkimi. Alleluja!