Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z październik, 2014

hooky.

Czasem w środku tygodnia trzeba sobie zrobić małe wagary. Moje nie były zależne ode mnie, ale pani Martyna dobrze to wykombinowała, żeby mnie dziś ściągnąć do Olsztyna. Ta sama wspaniała kobieta, która mówi do mnie jak mama i spawia, że czuję się bezpieczniej, dziś dała mi jedną z najważniejszych rzeczy w życiu - piękny uśmiech, i to już na stałe. Dziękuję, ale i tak nie wybaczę opóźnienia ;) Mój kochany mężczyzna, który też nie wybaczy opóźnienia, zapewnił mi dziś jeszcze więcej atrakcji. Dziękuję za kino, jedzonko i opiekę. Szczerze polecam film "Bogowie". Jedyne co mi się dziś nie podobało, to powrót do domu...

50 latek.

W sobotę moi kochani dziadkowie dostali piękne różowe medale za 50 lat małżeństwa. Ponad 18000 dni spędzonych razem, mnóstwo wspólnych wieczorów, nocy i poranków, planów, rozczarowań, problemów, sukcesów, radości i smutków. To chyba musi być prawdziwa miłość...  Życzę Wam kolejnych wielu lat wspólnego szczęścia i duużo duużo miłości :*

wyjątkowa data.

24 października - "dzień, w którym dzieją się same dobre rzeczy".  Po pierwsze, tego dnia urodził się najwspanialszy tata na świecie. Wszystkiego najlepsiejszego Tato :* Po drugie, "nasze nieszczęście" zdało egzamin na prawo jazdy. Tak więc, niebawem będę mogła sama jeździć samochodem. To takie piękne, że nadal nie mogę tego przyjąć do wiadomości. Cieszmy się i radujmy, albowiem dzisiejszy dzień (24.10.2014) staje się datą historyczną.

mtizamo.

Dziś rano w radiu usłyszałam słowa "Czeka nas dziś wspaniała środa". Nie wierzyłam w te słowa, bo nie czułam się najlepiej, a wizja dwóch sprawdzianów nie poprawiała mojego nastroju. A jednak - środa okazała się całkiem niezłym dniem, pomimo ciągłego "dziwnego" samopoczucia. Rano wreszcie mi się udało i zapisałam się do Rejestru Dawców Szpiku. Sprawdzian z chemii zaliczony na piąteczkę, a z francuskiego na czwóreczkę (jedna z moich większych porażek w liceum). W domu dziecka dostałam bardzo odpowiedzialne zadanie - nauczyć Janka angielskiego. Może to jakieś moje przeznaczenie? (nie, raczej nie) W drodze na autobus, towarzystwa dotrzymał mi Przemek, którego historia życiowa bardzo mnie zaskoczyła, chociaż kojarzyłam go z widzenia przez pół mojego życia. A taką foteczkę znalazłam, szukając zdjęć na prezent dla dziadków. Wygląda na to, że nie ma złych dni - jest tylko złe nastawienie.

nowy dzień.

Przyjść do szkoły na godzinę 10 i dowiedzieć się, że dziś są tylko trzy lekcje - jedna z najpiękniejszych rzeczy na świecie. Właśnie słonko przebiło się przez ciężkie chmury, za chwilę idę na scholę, spotkam się z Annoskiem i może rozruszam gardło. A na rozśpiewanie piosenka z dedykacją dla moich dziewcząt :) wstaje nowy dzień, a ja z każdym nowym dniem coraz bardziej kocham i tęsknię.

the days we care about.

Fakt, że cały dzień przesiedziałam w domu bez głosu i sił do życia, skłonił mnie do stworzenia czegoś, co od dłuższego czasu chodzi mi po głowie, ale jak zawsze brakowało czasu. Tak więc, z tęsknoty za wakacjami, ciepełkiem i z braku witaminy M, powstało to:

I'm a believer.

Mogę się dziś pochwalić, że jestem pierwszą osobą w rodzinie, która nie zdała egzaminu na prawo jazdy za pierwszym razem. Nie mam zbyt wielu powodów do radości, ale podobno najlepsi nie zdają za pierwszym ;) Dlatego też nie bardzo się tym przejmuję, bardziej martwi mnie stan mojego organizmu. Rano prawie całkowicie straciłam głos, później dopadł mnie ból głowy, a teraz po prostu chciałabym zasnąć, bo im dłużej dziś jestem na nogach, tym bardziej czuję, że zaraz stracę podłogę pod stopami... Dzień zaczęłam optymistycznie a teraz proszę, niech on się już skończy. Na pocieszenie przypominam sobie, że "taki ja i taki ty - może rondem być" i nucę sobie tę genialną piosenkę.

everything is awesome.

Plany na weekend chyba zrealizowane: spacerek, adoracja, historyczny mecz przy piweczku i chipsach, pierwsze spotkanie z moimi nowymi, wspanialymi dzieciaczkami, pierwsza jazda samochodem z tyloma (4) pasażerami, bieganie po lesie i trenowanie bestii i radiowy koncert Bisquit. Po prostu idealnie, a to dopiero połowa weekendu. Żyyyycie jest czadoweee :)

amerykański wynalazek

Podobno dzień zaczęty marnie powinien się też kiepsko skończyć. Dziś mam nadzieję, że będzie inaczej, bo nie potrafię z niczym porównać mojego dzisiejszego porannego stresu, który wymyślili amerykańscy psycholodzy, żeby mieć, na czym zarabiać. Nie mam pojęcia, czym się tak denerwowałam, bo jak zazwyczaj, okazało się, że wszystko poszło jak należy. Z francuskiego, pewnie tak jak zawsze, nie zniżę się do poziomu piątki. Historia, pewnie tak jak zawsze napisana na cztery, a placyk (tu akurat wyjątkowo) przynajmniej w moim odczuciu idzie coraz lepiej. Po całym tygodniu trudów przyszedł czas na zasłużony odpoczynek, na który standardowo składają się: kawa, ciastka, "Przystanek Alaska", lista przebojów i cotygodniowe SPA domowe. Taki tam babski wieczór :) moje dzisiejsze muzyczne odkrycie Plany na weekend: 1) wyspać się 2) odstresować się

(pół)kierowca.

Miałam to napisać już w środę, ale mam tyle rzeczy na głowie, że ciężko się zebrać. A zatem: W środę 01.10.2014r. zdałam egzamin teoretyczny na prawo jazdy. Właściwie, to chyba jeszcze to do mnie nie doszło, ale cieszę się i gratuluję Judycie, która również w tym dniu zdała egzamin. Oczywiście, w ramach świętowania, po powrocie do domu wypiłyśmy razem triumfalne piwo :) Wczoraj razem z Adrianem zagościliśmy w sępopolskim "domu strażaka" na imprezie osiemnastkowej Klaudii i Magdy, przed którą spędziliśmy dwie godziny w Bartoszycach, rozmawiając o bardzo ważnych głupotach. Wieczór zaś zakończyliśmy mrożącym krew w żyłach skokiem z okna, bo nie chcieli nas wypuścić - tacy wspaniali goście. Dziękuję za niezapomnianą zabawę i proszę was dziewczyny - nie płaczcie tak. Dziś po całym dniu w Sułowie, robieniu swojskiego makaronu pierwszy raz w życiu, po zabawie z najpiękniejszymi kotkami jakie w życiu widziałam i po śpiewaniu z Lilką po francusku, siedzę sobie sama w domu przy