Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z czerwiec, 2014

Wszystko jest jak w bajce.

Kolejny dzień wakacji. Znów nie mogłam się dobrze wyspać, ale przecież sen to strata czasu, a poza tym, jak chce się spędzić wspaniały dzień z ukochanym, to tym bardziej nie można długo leniuchować. Tak więc rano wyruszyliśmy do Olsztyna przede wszystkim po to, by ogarnąć (delikatnie mówiąc) duży bałagan i oczywiście poradziliśmy sobie z tym wzorowo. Nagrodą za sprzątanie było KFC i "Jak wytresować smoka 2". Jak najbardziej udana bajka dla takich "dzieci" jak my, dlatego mimo braku karmelowego popcornu jestem zdecydowanie zadowolona. Do mojej satysfakcji dochodzi jeszcze dobra nowina od pani doktor, że nie będę już miała uśmiechu z czarną dziurą w roli głównej i być może za dwa miesiące dostanę to, na co tak długo czekałam i za co tyle wycierpiałam. Jakby tego było mało, wreszcie udało nam się zjeść "wymarzoną" kolację w McDonaldzie i kupiłam książkę, która nie jest dokładnie tym, co chciałam mieć, ale może okazać się że jest nawet czymś dużo lepszym.

cri de joie.

Rok szkolny pożegnałam już w czwartek z moją "najdziwniejszą klasą" nad bartoszyckim jeziorkiem pijąc kawę (zamiast piwa), jedząc lody, czekoladę i chipsy (tak, wiem - miałam się zdrowo odżywiać) oraz grając w ludzkie warcaby (nie chwaląc się - drużyny w których byłam zawsze wygrywały) i w mafię, w którą nie grałam już dobrych kilka lat. W piątek natomiast przeżyłam moje pierwsze zakończenie roku szkolnego w liceum i otrzymałam świadectwo z biało-czerwonym paskiem i promocję do klasy maturalnej z trzecią najlepszą średnią w klasie. A po apelu z racji tego, że z dziewczynami nie szło się dogadać, poszłam z chłopcami nad Łynę, gdzie zapach nie był rewelacyjny ale za to atmosfera bardzo dobra. Później w tym (wyjątkowym) towarzystwie zjadłam pierwszego kebaba w moim życiu. Myślałam, że będzie lepszy... Piątkowego wieczoru spotkaliśmy się na pożegnalnym grillu-niespodziance dla Ali, która dziś przeprowadza się na drugi koniec Polski, u chłopaka Pati, którego widziałam pierws

Masz Boskie Ciało

"Masz Boskie Ciało" - taki właśnie napis na transparencie przemknął przed moimi oczami siódmego czerwca na Lednicy. Wtedy odkryłam nowe znaczenie tego wyrażenia. Mieć Boskie ciało to znaczy nie tylko pilnować, by sikorniszony (tzw. sikorki) nie zlatywały się do słoninki, ale przede wszystkim być świątynią Ducha Świętego, szanować swoje ciało i dbać o swoją duszę. Wczoraj miałam okazję przeżywać Boże Ciało w Sułowie, za co jeszcze raz bardzo dziękuję, a dziś od samego rana nasza niewielka oazowa grupka zebrała się w kaplicy Sióstr Katarzynek, by adorować to najpiękniejsze Ciało - Najświętszy Sakrament. Zaczęłam czytać książkę "Jesteś cudem", którą szczerze polecam każdemu,  bez względu na wiek, płeć i stopień wykształcenia. A w ramach mojego kolejnego postanowienia o zdrowym stylu życia, jem owoce i warzywa, piję wodę, a przed chwilą spędziłam 10 minut na stadionie, biegając. Tak więc zawsze się znajdzie coś dobrego dla ciała i dla duszy, dbajmy o nasze Boskie ciał

Rozpływam się w rytmach Afryki i truskawkowym aromacie.

Wpis specjalnie dla osoby, która męczy się teraz z niełatwą nauką magii - fizyką. Dzień piekny jak większość ostatnimi czasy: słoneczko,  ciepełko, przygotowywanie imienin dla jednej z najlepszych nauczycielek: kawa, ciacho, śliwki w czekoladzie i truskaweczki,obiecany opóźniony prezent urodzinowy (to nic, że skończyłam 18 rok życia pół miesiąca temu - urodziny można wyprawiać cały rok), głośne słuchanie i śpiewanie z mamą w samochodzie najpiękniejszej piosenki religijnej na świecie 'Baba Yetu', wykład i pierwsze 5 minut w L-ce (nie było aż tak źle, początki zawsze są trudne), biologia, bo pani nie czuje jeszcze magii wakacji i przecudowna kolacja robiona przeze mnie, moimi własnymi małymi rączkami: musli, jogurt i mus truskawkowy. Tak właśnie minął mi dzisiejszy dzień, mój kochany studencie. Kocham Cię i życzę powodzenia :*

Na zdrowie.

Od kilku dni brakuje mi sił na cokolwiek, ciągle tylko śpię i śpię i śpię... Może to przez tę dziwną pogodę, może przez niemałe ubytki w organizmie a może po raz kolejny mam niedobór witaminy M - tej cudownej cząstki, która sprawia, że wszystko jest piękniejsze, problemy odchodzą na dalszy plan, a ból nawet gdy się pojawia, to za chwilę znika. Mogą ją przyjmować osoby w każdym wieku, kobiety, mężczyźni i dzieci. To taka witamina, której nie dostarczę jedząc pomidory i sałatę. Nie ma żadnych (!) substytutów... Wróć do mnie witaminko!

piątek 13.

Miałam nic nie pisać ale nie lubię przesądów.  Nie wierzę w czarne koty, piątki 13. i takie tam. Wczorajszy dzień był moim ostatnim piątkiem w roku szkolnym, przeżyłam ostatnią łacinę i przedostatnią historię. Na wfie jak zwykle w piątek wszystkim dziewczynom udzielił się dobry humor, a kiedy wracałam do domu i śpiewałam sobie Bohemian rhapsody, wymachując przy tym rękami, mega przystojny autostopowicz z mega białymi zębami śmiał się ze mnie jak z klauna w cyrku (Straszny wstyd, ale za ten ładny uśmiech chyba mu wybaczę).  Po powrocie do domu zmęczona życiem Marta zasnęła na 5 godzin, w międzyczasie poszła na próbę, a potem pisała sobie ze swoim ukochanym do 1:26.  I gdzie tu piątkowe nieszczęście, gdzie? 

If you're a bird, I'm a bird...

Kolejny piękny dzień. Pierwsza lekcja zaczęła się dopiero o 9.50 a po szkole jak zwykle poszłyśmy z Paulinką na wędrówkę po sklepach i wreszcie spełniło się jedno z moich małych marzeń - kupiłam czerwony strój kąpielowy w białe kropki (i to za pół ceny!!!). Potem świętując udane zakupy wybrałyśmy się na duuuże lody, których nie jadłam już chyba rok. Wieczorem na wykładzie dowiedziałam się, że już niedługo zasiądę za kierownicą i stanę się postrachem wszystkich pieszych i kierowców, po dwóch godzinach studiowania skrzyżowań, odprowadzając Mymkę i jej dzieciaczki dostalam buziaczka od Julki :) A zwieńczeniem tego cudownego dnia była moja pyszna kolacja z owoców, musli i jogurtu, mniam <3 A tak będzie nad jeziorem ;) I oczywiście rozmowa z przyjaciółką, której daaawno nie słyszałam :) Kocham Cię Annosku :*

Nie ma złych dni.

Co może poprawić humor o poranku, kiedy nieogarniętość sięga szczytu i spóźniona na lekcje wsiadam do autobusu? Po pierwsze piękny uśmiech bliskiej osoby, po drugie śpiewanie piosenek Disneya w tłumie ludzi i w parku, a po trzecie wysiadanie z autobusu "na spontanie". Pokrzepiające słowa o mądrości i odwadze lwa dały siłę na cały dzień: sprawdzian z matmy i dwie usypiające lekcje angielskiego. A teraz? Upajam się cudownymi głosami na próbie mojego ulubionego chóru, bo nie ma na świecie piękniejszych dźwięków... Dziś jeszcze czeka mnie wykład i kolejny odcinek Gry o Tron. Cóż za piękny dzień :) P.S. Gratulacje Adriankowi za zdaną matematykę, wiedziałam że się uda :*

W Imię Syna...

Sobota 07.06.2014 70 tysięcy młodych ludzi zebrało się na Polach Lednickich w Imię Jezusa Chrystusa. Po trzech latach przerwy też wreszcie doczekałam tego dnia. Dwie noce jazdy autobusem, nowe znajomości, godziny spędzone na polu w upale, śpiew, taniec, modlitwa, litry wypitej wody, nowy szkaplerz, list od Boga, modlitwa wstawiennicza, spotkania ze znajomymi, bolące nogi, ręce, plecy, głowa i wszystko co możliwe - świetna zabawa i błogosławione zmęczenie. Je ne regrette rien.

Jest dobrze, jest dobrze, jest...

Dzień zaczął się kiepsko...nie poszłam do szkoły, bo moje ciało nie chce ze mną współpracować i ciągle płata figle. Wizyta w Wydziale Komunikacji też nie zakończyła się pomyślnie, nie wiem w ogóle po co komuś jakiś głupi profil kierowcy. Na szczęście moja wspaniałomyślna mamusia wymyśliła, że pójdziemy z Magdaleną w jej urodziny na pizzę. Później natomiast nieoczekiwany gość w osobie ks.Sławka oderwał mnie od znienawidzonej historii i wręczył mi piękny osiemnastkowy prezent. A na koniec spędziłam dłuugi czas przy komputerze na bardzo szczerych rozmowach i tak się jakoś złożyło, że słone kropelki znowu zakręciły się w moich pięknych herbaciano-czekoladowo-bursztynowych oczkach... Bo podobno "dzień, który zaczął się marnie, marnie skończy się".

W obliczu dorosłości.

Tak, wiem - zaniedbałam ten mój mały wirtualny światek, ale tyle się dzieje w prawdziwym życiu, że kompletnie brakuje mi czasu i nie wiem czy dam radę wszystko jakoś zebrać w jakąś sensowną całość. Maj, mój ukochany miesiąc, tego roku był jeszcze bardziej wyjątkowy niż zawsze, przede wszystkim z powodu trzech imprez osiemnastkowych (w tym jednej podwójnej i jednej mojej własnej, osobistej). Chciałabym podziękować wszystkim, którzy sprawili, że ten piękny, wiosenny miesiąc był tak niesamowity. Dziękuję osobom, które widziałam po raz pierwszy, a czułam się w ich obecności jakbyśmy znali się od przedszkola. Dziękuję wszystkim, którzy przyjechali na "imprezę niespodziankę" do Weroniki, pomogli mi w przygotowaniach i uczynili ten dzień jednym z najpiękniejszych dni w życiu tej (jakże niesamowitej) osóbki. Dziękuję też wszystkim obecnym na mojej skromnej imprezie, za wszystkie prezenty, kwiaty, które wypełniają mi pół pokoju, piosenkę, gry, tańcowanie, lampiony, jedzenie tortu ł