Dzień zaczął się kiepsko...nie poszłam do szkoły, bo moje ciało nie chce ze mną współpracować i ciągle płata figle. Wizyta w Wydziale Komunikacji też nie zakończyła się pomyślnie, nie wiem w ogóle po co komuś jakiś głupi profil kierowcy.
Na szczęście moja wspaniałomyślna mamusia wymyśliła, że pójdziemy z Magdaleną w jej urodziny na pizzę. Później natomiast nieoczekiwany gość w osobie ks.Sławka oderwał mnie od znienawidzonej historii i wręczył mi piękny osiemnastkowy prezent. A na koniec spędziłam dłuugi czas przy komputerze na bardzo szczerych rozmowach i tak się jakoś złożyło, że słone kropelki znowu zakręciły się w moich pięknych herbaciano-czekoladowo-bursztynowych oczkach... Bo podobno "dzień, który zaczął się marnie, marnie skończy się".
Na szczęście moja wspaniałomyślna mamusia wymyśliła, że pójdziemy z Magdaleną w jej urodziny na pizzę. Później natomiast nieoczekiwany gość w osobie ks.Sławka oderwał mnie od znienawidzonej historii i wręczył mi piękny osiemnastkowy prezent. A na koniec spędziłam dłuugi czas przy komputerze na bardzo szczerych rozmowach i tak się jakoś złożyło, że słone kropelki znowu zakręciły się w moich pięknych herbaciano-czekoladowo-bursztynowych oczkach... Bo podobno "dzień, który zaczął się marnie, marnie skończy się".
Komentarze
Prześlij komentarz