Przejdź do głównej zawartości

piątek 13.

Miałam nic nie pisać ale nie lubię przesądów.
 Nie wierzę w czarne koty, piątki 13. i takie tam.
Wczorajszy dzień był moim ostatnim piątkiem w roku szkolnym, przeżyłam ostatnią łacinę i przedostatnią historię. Na wfie jak zwykle w piątek wszystkim dziewczynom udzielił się dobry humor, a kiedy wracałam do domu i śpiewałam sobie Bohemian rhapsody, wymachując przy tym rękami, mega przystojny autostopowicz z mega białymi zębami śmiał się ze mnie jak z klauna w cyrku (Straszny wstyd, ale za ten ładny uśmiech chyba mu wybaczę). Po powrocie do domu zmęczona życiem Marta zasnęła na 5 godzin, w międzyczasie poszła na próbę, a potem pisała sobie ze swoim ukochanym do 1:26. 
I gdzie tu piątkowe nieszczęście, gdzie? 



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

p.Tadeusz

Z każdą kartką, nie wiem czemu, coraz bardziej zachwyca mnie ta książka, po której myślę trzynastozgłoskowcem :) Pan Tadeusz - Księga XII a – Poprawiny, czyli tuż po koncercie Jankiela Muzyk jakby sam swojej dziwił się piosence, Upuścił drążki z palców, podniósł w górę ręce, Czapka lisia spadła mu z głowy na ramiona, Powiewała poważnie broda podniesiona, Zamilkł… Wtem coś zaczęło wiercić się w barłogu… - A zagrasz ty cwaniaczku to samo na rogu?! To Wojski, który zmęczon przespał koncert cały, Idzie. Potknął się szpetnie, przewrócił cymbały, Jankiel się z przerażeniem destrukcji przygląda, Bo to są zabytkowe cymbały Hammonda, Które zdobył ksiądz Robak, kiedy był na misjach. Prastary ten instrument z napisem „Calisia” Przetrwał Turków, Tatarów, Szwedów i Wandali, A Wojski ledwo podszedł, kopnął i rozwalił. Zabluźnił po łacinie, jak zawsze ze swadą I poszedł w róg komnaty. I w ten róg był zadął. I poniósł się ryk z rogu, przeraźliwie wściekły,

20!

Dziś skończyła się druga dekada mojego życia. To trochę smutne, ale z tak wspaniałymi ludźmi, którzy mnie otaczają, nawet dorosłość nie jest nudna, ani straszna. 

the days we care about.

Fakt, że cały dzień przesiedziałam w domu bez głosu i sił do życia, skłonił mnie do stworzenia czegoś, co od dłuższego czasu chodzi mi po głowie, ale jak zawsze brakowało czasu. Tak więc, z tęsknoty za wakacjami, ciepełkiem i z braku witaminy M, powstało to: