Przejdź do głównej zawartości

cri de joie.

Rok szkolny pożegnałam już w czwartek z moją "najdziwniejszą klasą" nad bartoszyckim jeziorkiem pijąc kawę (zamiast piwa), jedząc lody, czekoladę i chipsy (tak, wiem - miałam się zdrowo odżywiać) oraz grając w ludzkie warcaby (nie chwaląc się - drużyny w których byłam zawsze wygrywały) i w mafię, w którą nie grałam już dobrych kilka lat.
W piątek natomiast przeżyłam moje pierwsze zakończenie roku szkolnego w liceum i otrzymałam świadectwo z biało-czerwonym paskiem i promocję do klasy maturalnej z trzecią najlepszą średnią w klasie. A po apelu z racji tego, że z dziewczynami nie szło się dogadać, poszłam z chłopcami nad Łynę, gdzie zapach nie był rewelacyjny ale za to atmosfera bardzo dobra. Później w tym (wyjątkowym) towarzystwie zjadłam pierwszego kebaba w moim życiu. Myślałam, że będzie lepszy...
Piątkowego wieczoru spotkaliśmy się na pożegnalnym grillu-niespodziance dla Ali, która dziś przeprowadza się na drugi koniec Polski, u chłopaka Pati, którego widziałam pierwszy raz w życiu. Dziękuję wszystkim za świetną zabawę i za te litry przelanych za Alę łez.
Sobotę od rana spędziłam w Sułowie. Zjadłam śniadanko z moim najukochańszym, a potem poszliśmy na kilkugodzinny spacer, by podziwiać uroki polskiej wsi. Brakowało mi takiego kontaktu z naturą. Wracając, z niemałym trudem, stworzyliśmy dwa przeurocze wianki dla pani Bożenki i pani Agnieszki a później czekał na mnie kolejny wakacyjny grill. Tak właśnie minął mi pierwszy cudowny dzień wakacji.
Dziś, w niedzielny poranek, obudził mnie najpiękniejszy budzik - głos w telefonie, którego nigdy nie będę miała dość. A teraz leżę w łóżku (tak nieogarnięta, że gdy zobaczyłam swoje odbicie w laptopie, sama się siebie przestraszyłam) i czytam książkę "Gwiazd naszych wina", która baaardzo mi się podoba i chyba dziś przeczytam ją do końca. Dzisiaj planujemy jeszcze mojego trzeciego grilla w tym tygodniu, tym razem z rodziną. Braciszek wraca do domu na wakacje, więc rodzinka prawie w komplecie :)



dziękuję za WSZYSTKO.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

p.Tadeusz

Z każdą kartką, nie wiem czemu, coraz bardziej zachwyca mnie ta książka, po której myślę trzynastozgłoskowcem :) Pan Tadeusz - Księga XII a – Poprawiny, czyli tuż po koncercie Jankiela Muzyk jakby sam swojej dziwił się piosence, Upuścił drążki z palców, podniósł w górę ręce, Czapka lisia spadła mu z głowy na ramiona, Powiewała poważnie broda podniesiona, Zamilkł… Wtem coś zaczęło wiercić się w barłogu… - A zagrasz ty cwaniaczku to samo na rogu?! To Wojski, który zmęczon przespał koncert cały, Idzie. Potknął się szpetnie, przewrócił cymbały, Jankiel się z przerażeniem destrukcji przygląda, Bo to są zabytkowe cymbały Hammonda, Które zdobył ksiądz Robak, kiedy był na misjach. Prastary ten instrument z napisem „Calisia” Przetrwał Turków, Tatarów, Szwedów i Wandali, A Wojski ledwo podszedł, kopnął i rozwalił. Zabluźnił po łacinie, jak zawsze ze swadą I poszedł w róg komnaty. I w ten róg był zadął. I poniósł się ryk z rogu, przeraźliwie wściekły,

20!

Dziś skończyła się druga dekada mojego życia. To trochę smutne, ale z tak wspaniałymi ludźmi, którzy mnie otaczają, nawet dorosłość nie jest nudna, ani straszna. 

the days we care about.

Fakt, że cały dzień przesiedziałam w domu bez głosu i sił do życia, skłonił mnie do stworzenia czegoś, co od dłuższego czasu chodzi mi po głowie, ale jak zawsze brakowało czasu. Tak więc, z tęsknoty za wakacjami, ciepełkiem i z braku witaminy M, powstało to: