Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z grudzień, 2014

shopping.

Korzystając z poświątecznych wyprzedaży, wybraliśmy się dziś całą rodziną na zakupy. Zawsze to jakiś sposób na zaciskanie więzi w dniu Świętej Rodziny. Nowe nabytki: sukienunia, spodnie, koszulka i 3 pierścionki. A wszystko za nieco ponad 200zł. Lubię takie zakupy :)

Christmas art.

Moje przygotowania do świąt trochę różnią się od tradycyjnego sprzątania i gotowania. W tym roku narzuciłam sobie ciekawszy i bardziej pasjonujący obowiązek, który sprawia mi mnóstwo radości - pakowanie prezentów. W tym sezonie w modzie będą podarunki w "stylu poczty polskiej". Myślę, że zdecydowanie lepiej nadaję się do zadań artystycznych niż do sprzątania. Z gotowaniem chyba nie jest źle...ale to jutro :) Przy okazji, w wyniku mojego artystycznego rozmachu, woskowa świeczka tętni nowym życiem. Mam nadzieję, że znajdzie się dla niej miejsce na wigilijnym stole. Wszystkim, którzy to czytają życzę baaardzo dużo miłości, nie tylko na święta, zachwytu małym pięknem i radości z narodzenia najwspanialszego dziecka na świecie. Bądźcie szczęśliwi - szczęście to podstawa!

Dobry koniec złego tygodnia.

Zły tydzień na szczęście zakończył się udanym pod każdym względem maratonem Hobbita. Nie zasnęłam, nie stanęło mi serce od kofeiny i jakoś jeszcze w miarę funkcjonuję, mimo braku snu. Sprawdziłam się dziś podobno jako doradca w sprawie mody męskiej i jestem bardzo zadowolona z zakupów, chociaż nie kupiłam nic dla siebie. Przynajmniej będę mogła pocieszyc oczy, patrząc na dobrze ubranego przystojniaka :)

body under construction.

Moje adwentowe postanowienia, wielkie nadzieje i siła do pokonywania słabości niestety runęły. Nie znaczy to jednak, że mam zamiar się poddać. Jeżeli uda mi się do świąt, to będzie duży sukces. Wraz z momentem małego załamania, przyszedł nowy cel do realizacji. Po raz kolejny to postanawiam, ale teraz bardziej z konieczności, niż z chęci posiadania pięknego brzucha, ramion, ud, czy pośladków. Tym razem postanawiam ćwiczyć również w celach edukacyjnych. Studia same się nie zdobędą a mięśnie i kondycja nie przylecą w święta z nieba, ani nie znajdę ich pod choinką...a przydałoby się, nie zaprzeczę.

miłość rodzi miłość.

Atmosfera przedświątecznej życzliwości unosi się w powietrzu, a to co dajesz wraca do ciebie z podwójną siłą. Zaczęło się od wspaniałego pomysłu dwóch wspaniałych kobiet (Paulino - możesz czuć się zaszczycona), by kupić cukierki i poczęstować nimi wspaniałe przyjaciółki (w tym miejscu wszystkie możecie czuć się wyjątkowo). Takich pysznych cukierków dawno już nie jadłam. Jeśli chodzi o słodycze, to na podobny gest dobroci porwała się też Żaneta, częstując nas domowymi pierniczkami Kuby. Niesamowitą rzeczą, jaka nas dziś spotkała była wiadomość od Ali. Tak bardzo wzruszająca, że doprowadziła niektórych do łez. Po powrocie do domu, czekała na mnie kolejna niespodzianka - piękne rajstopki od mojego wspaniałego mężczyzny (który zawsze powinien czuć się wyjątkowo). Piątek jako dzień zakupów zamierzam poświęcić na prezenty świąteczne. Wyzbywam się egoizmu ;)

zakupowo, mikołajkowo, kolędowo.

Piątek powoli staje się dniem zakupów, może dlatego, że jak się ma godzinę do własnej dyspozycji, to przychodzą do głowy różne dziwne pomysły. Cieszę się jednak, że kupując nową sukienkę, nie tylko sprawiłam sobie przyjemność, ale mogę teraz spełniać czyjeś marzenia ;) takie tam mikołaje z ruskim czołgistą. przepraszam, musiałam. Dziś jest ten piękny dzień w roku, w którym wszystkie dzieci wstają rano bez marudzenia, żeby sprawdzić, czy w bucie znajduje się jakaś niespodzianka. W tym roku odwiedził mnie wyjątkowo hojny Mikołaj. W związku z nadchodzącymi świętami, miałyśmy dziś okazję poznać i pośpiewać cudowne, bardzo stare kolędy, w pięknych aranżacjach. Brakuje mi ostatnio muzyki, a przede wszystkim śpiewu, dlatego strasznie się cieszę, że udało mi się pokonać problemy z głosem i mam nadzieję, że jutro dam radę się odezwać.

chorobliwe lenistwo.

Po dość mroźnym weekendzie dopadło mnie przeziębienie... Tak więc, grudzień nie zaczyna się najlepiej. Przynajmniej wreszcie się wyspałam i oczywiście mam mnóstwo czasu na pracę domową z historii, naukę słówek na francuski, nadrobienie materiału z biologii, czytanie opowiadań pana Borowskiego i naukę z funkcji liniowej. Jeszcze bardziej oczywiste jest to, że nie zrobię tego wszystkiego, bo zwyczajnie nie będzie mi się chciało. Lepiej jest jeść grejfruty, pić herbatkę i przeglądać głupie strony w internecie i oglądać alaskańskie seriale.  Witaj, leniwy grudniu!