Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z listopad, 2013

Let it snow.

Właśnie pada pierwszy śnieg, jutro zaczyna się adwent. Mozna więc poddać sie już powszechnie panującej atmosferze przedświątecznej :)

Ne t'en fais pas.

Czwartek miał być pełen nauki i stresu, a okazał się dniem pełnym dobrych zaskoczeń. Brak jutrzejszej biologii, w poniedziałek mniej lekcji (może tylko 3) i wymarzone 5+ z chemii (wypadałoby tutaj podziękować mojemu najwspanialszemu nauczycielowi). Do tego niespodziewane odwiedziny dziadka i samochód treningowy. A żeby dzień się nie skończył tak dobrze, świeżo naostrzony nóż zapragnął poczuć smak mojej krwi a brzuszek urządził wieczorny koncert... Podsumowując, dzień zaliczam do całkiem przyjemnych :)

Don`t be sad.

Jeszcze chwilę temu cieszyłam się z popołudnia spędzonego z tatą, a teraz rodzice na każdym kroku mnie ranią. Moze i mają powody, ale chyba nie rozumieją, że to boli. Franciszek mówił: "Nie macie prawa pójść spać póki się nie pogodzicie". Nie chce kończyć dnia w takiej atmosferze ale nie mam też ochoty się z nimi widzieć, a tym bardziej rozmawiać... jakie to smutne.

But dreams come slow.

Na samotny, zimny wieczór pełen nauki...

Wszystko czego pragnę spala się.

"Powoli przyzwyczajam się do swej nieobecności" i ludzkiej obojętności. Nie wiem, co się stało...czy to wina ludzi, którzy sprawiają, że nie mam ochoty się z nimi widzieć i interesują się mną tylko wtedy, gdy czegoś chcą?Czy problem tkwi w tym, że mi się nie chce? Może nie potrafię spojrzeć w oczy temu, który przecież i tak wie więcej na mój temat niż ja sama? Może mam za dużo nauki i brakuje mi czasu na cokolwiek? Może jestem zbyt zakochana, żeby myśleć o kimś innym, kto kocha mnie jeszcze mocniej, może po prostu nie czuję tej ogromnej miłości? A może wszystko to się fatalnie skumulowało? Nie wiem, ale prawda jest taka, że chyba trzeba coś zmienić...

Kocha, marzy, baluje.

Z okazji braku weny, w wyniku mobilizacji najprzystojniejszego i najdostojniejszego mężczyzny pod słońcem oraz ze względu na to, że ostatnio zdążyłam się kilka razy zakochać, postanawiam coś napisać. Zakochanie nr1 - jest to zakochanie dość oczywiste ze względu na ponad 9 miesięcy bycia razem, ale z każdym dniem, z każdą minutą i z każdą sekundą przekonuję się, że to coś więcej niż tylko zwykłe zakochanie. I chociaż czasem "nienawidzę i kocham" to zawsze słowo "kocham" ma ogromną przewagę. Zakochanie nr2 - taniec. Niektórzy mogą się bardzo zdziwić, ale ta sama Marta która jeszcze niedawno upierała się, że nie umie i nie lubi tańczyć, teraz cierpi z powodu zakwasów po przetańczonej nocy. Może to zasługa partnera, albo klimat połowinek...nie wiem ale nagle zakochałam się w tańcu i mam nadzieje, że to nie tylko chwilowe zauroczenie. Zakochanie nr3 - niby zwykła piosenka, ale jakoś tak chwyta za serce :) Zakochanie nr4 - jak na razie ostatnie, a mi