Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z 2013

please be good.

Studniówka, seans bajek Disneya, pierwsze rekolekcje ze mną w roli animatora, 2 lutego - dzień, w którym moje życie zmieniło się nie do poznania, pierwsze prawdziwe walentynki, ewangelizacja w Lutrach, ognisko w Rodnowie, bierzmowanie Kamila, urodzinowy koncert Mocnych w Wierze w olsztyńskim amfiteatrze, konkurs w Niepokalanowie, (para)olimpiada lekkoatletyczna, operacja nr1, LOFAN, kolejne rekolekcje w roli animatora, festyn dla Kacpra, ognisko na skałkach, ognisko w Lutrach, koncert Siewców Lednicy na końcu świata, pielgrzymka do Stoczka, grill pożegnalny w Sułowie, Belgia i chrzest Charlin, kolejny koncert Mocnych w Wierze (tym razem w Bisztynku), operacja nr2, pierwsza jazda samochodem (szału nie ma, ale początki zawsze są trudne), połowinki i wiele innych ciekawych i mniej ciekawych wydarzeń - oto moje podsumowanie roku 2013. Sama się dziwię, że był taki ciekawy :) Plany na 2014? Niech będzie lepszy niż poprzedni.

Miłości życzę.

W wigilijny poranek o wschodzie słońca, gdy prawie wszyscy jeszcze słodko spali, niektórzy już zbierali siły na trzy wyjątkowe dni w roku. Kąpiel w lodowatym jeziorze przy blasku księżyca i pierwszych promieniach słońca...coś pięknego (chociaż chwilami nawet bolesnego) :) Życzę dziś wszystkim radości z każdego dnia, zachwytu nad pięknem świata, ciepła i wsparcia rodziny, miłości, ale przede wszystkim tej Miłości przez wielkie "M" i zdolności dzielenia się tą miłością. Wesołych świąt :)

Quand je ferme mes yeux.

Gorąca mięta na bolący brzuszek, który po niedługiej przerwie znów zaczął się odzywać, świąteczne lampki, prezenty świąteczne ratujące życie dzieci i pierwszy odcinek Gry o Tron (wreszcie mam chwilę wolnego), ktory nie chce się załadować. A poza tym zero stresów, zero nadchodzących sprawdzianów, świąteczna atmosfera w powietrzu i jutrzejsze wagary w Olsztynie, czyli jeden z ważniejszych dni w moim życiu. a gdy zamknę oczy, pojawia się idealna, szczęśliwa przyszłość.

to tylko parę chwil.

Ciekawy cover na wieczór z angielskim, francuskim, polskim, biologią i łaciną. Może to tylko parę chwil zabranych z życia, a może trochę więcej, o wiele za dużo.

brudne buty i nie tylko.

Czasem bywa tak, że jakiś nieznany ktoś włazi ci do domu nie wiadomo po co i nie wiadomo dlaczego. Czasem coś sprawi, że jednak zmieni zdanie i sobie pójdzie, ale nie zawsze. Czasami ktoś bez powodu zaczyna cie dusić. Czasem bywa też tak, że ktoś wejdzie z butami w nasze życie, a jeśli te buty są obłocone, ciężko będzie po nim posprzątać. Może ślady zostaną w sercu do końca życia...Jaki z tego morał? Nie otwierać nieznajomym i nie zadzierać z idiotami.

Tracę czas.

10 miesięcy z moim światem - czas wykorzystany bardzo dobrze 3 zastępstwa - czas stracony 5 godzin życia zmarnowane na bezsensowne siedzenie w szkole 10 sekund spóźnienia na autobus 1 godzina czekania na mrozie czyli kolejna godzina marnowania czasu Czas to pieniądz, przestańmy chodzić do szkoły, zacznijmy robić coś pożytecznego, poczytajmy książki, znajdźmy dla siebie czas na "pranie", cieszmy się z życia zamiast ciągle za czymś gonić i zapominać o tym, co często jest w życiu dużo ważniejsze.

Let it snow.

Właśnie pada pierwszy śnieg, jutro zaczyna się adwent. Mozna więc poddać sie już powszechnie panującej atmosferze przedświątecznej :)

Ne t'en fais pas.

Czwartek miał być pełen nauki i stresu, a okazał się dniem pełnym dobrych zaskoczeń. Brak jutrzejszej biologii, w poniedziałek mniej lekcji (może tylko 3) i wymarzone 5+ z chemii (wypadałoby tutaj podziękować mojemu najwspanialszemu nauczycielowi). Do tego niespodziewane odwiedziny dziadka i samochód treningowy. A żeby dzień się nie skończył tak dobrze, świeżo naostrzony nóż zapragnął poczuć smak mojej krwi a brzuszek urządził wieczorny koncert... Podsumowując, dzień zaliczam do całkiem przyjemnych :)

Don`t be sad.

Jeszcze chwilę temu cieszyłam się z popołudnia spędzonego z tatą, a teraz rodzice na każdym kroku mnie ranią. Moze i mają powody, ale chyba nie rozumieją, że to boli. Franciszek mówił: "Nie macie prawa pójść spać póki się nie pogodzicie". Nie chce kończyć dnia w takiej atmosferze ale nie mam też ochoty się z nimi widzieć, a tym bardziej rozmawiać... jakie to smutne.

But dreams come slow.

Na samotny, zimny wieczór pełen nauki...

Wszystko czego pragnę spala się.

"Powoli przyzwyczajam się do swej nieobecności" i ludzkiej obojętności. Nie wiem, co się stało...czy to wina ludzi, którzy sprawiają, że nie mam ochoty się z nimi widzieć i interesują się mną tylko wtedy, gdy czegoś chcą?Czy problem tkwi w tym, że mi się nie chce? Może nie potrafię spojrzeć w oczy temu, który przecież i tak wie więcej na mój temat niż ja sama? Może mam za dużo nauki i brakuje mi czasu na cokolwiek? Może jestem zbyt zakochana, żeby myśleć o kimś innym, kto kocha mnie jeszcze mocniej, może po prostu nie czuję tej ogromnej miłości? A może wszystko to się fatalnie skumulowało? Nie wiem, ale prawda jest taka, że chyba trzeba coś zmienić...

Kocha, marzy, baluje.

Z okazji braku weny, w wyniku mobilizacji najprzystojniejszego i najdostojniejszego mężczyzny pod słońcem oraz ze względu na to, że ostatnio zdążyłam się kilka razy zakochać, postanawiam coś napisać. Zakochanie nr1 - jest to zakochanie dość oczywiste ze względu na ponad 9 miesięcy bycia razem, ale z każdym dniem, z każdą minutą i z każdą sekundą przekonuję się, że to coś więcej niż tylko zwykłe zakochanie. I chociaż czasem "nienawidzę i kocham" to zawsze słowo "kocham" ma ogromną przewagę. Zakochanie nr2 - taniec. Niektórzy mogą się bardzo zdziwić, ale ta sama Marta która jeszcze niedawno upierała się, że nie umie i nie lubi tańczyć, teraz cierpi z powodu zakwasów po przetańczonej nocy. Może to zasługa partnera, albo klimat połowinek...nie wiem ale nagle zakochałam się w tańcu i mam nadzieje, że to nie tylko chwilowe zauroczenie. Zakochanie nr3 - niby zwykła piosenka, ale jakoś tak chwyta za serce :) Zakochanie nr4 - jak na razie ostatnie, a mi

Kuracja odchudzająca

Po 17 godzinach głodówki przełożono mi operację na dziś. A dzisiaj leżę już 15 godzin bez jedzenia i picia i oglądam w telewizji niedożywione zwierzęta. Przynajmniej będę miała ładniejszą talię. Czekam i czekam i nie wiem kiedy ktoś się mną zainteresuje...od wczoraj nie lubię szpitali. :(

Szpitalny klimat.

Wczoraj niespodziewanie znalazlam sie w szpitalu. Nie ukrywam ze zaburzyło to nieco moje poczucie bezpieczeństwa, ale im wczesniej tym lepiej. Aktualnie nie mogę spać, budziłam się w nocy 10tys. razy, głównie ze względu na wenflon, przez który nie mogę ruszać ręką. Burczy w brzuchu, suszy w gardle, a na szafce takie dobrze rzeczy (no może oprócz szpitalnego pasztetu). Módlcie się za mnie i do zobaczenia w środę. :)

złość piękności szkodzi.

Nie poznaję samej siebie... Chemia nigdy nie była moją wielką zmorą (bardziej można tak powiedzieć o historii). Teraz wszystko się zmieniło - historia jest banalna a chemii jak nie rozumiałam, tak nie rozumiem nadal. Stres związany z nauką odbija się na psychice ale także na zdrowiu. Ból gardła, głowy, płuc...przez to ciężko się uczyć i koło piękniesię zamyka. Dochodzą sprawy scholi i oazy. Gdyby nie moje kochane dzieciaczki, olałabym wszystko i przestała się przejmować, ale niestety nie wszyscy potrafią to zrozumieć... Jeżeli złość piękności szkodzi, to wolałabym żeby nikt na mnie nie patrzył przez kolejne 9 miesięcy.

żale zbyt ambitnej licealistki.

Muszę się pożalić internetowemu pamiętniczkowi. Dzień bez pytania miał być cudowny, a zamiast tego dostałam dwie jedynki z przedmiotów dla mnie najważniejszych. Na pocieszenie pozostaje nowa bluza, nowe spodnie, brak jutrzejszej łaciny i basen w sobotę. To tyle, dziękuję.

Witamy w domu.

Chociaz do domu jeszcze polowa drogi, pocieszaja nas chipsy o smaku rosołu (prawie jak cieply posilek), obok arcyciekawy pasażer - mietkokoza, przed nami dwie gwiazdeczki w podeszlym wieku. Jednym slowem POLSKA

czas najwyzszy.

Nadszedl ten czas, w ktorym trzeba pozegnac sie z wakacjami, upalami, calymi dniami przy komputerze, wstawaniem o dowolnej godzinie. Czas, w ktorym nalezy po raz kolejny przywitac sie ze szkola, podac reke pracom domowym i zaprzyjaznic sie z zimnymi, jesiennymi porankami. Najwyzszy czas wrocic do domu i do rzeczywistosci.

enfant de Dieu.

Dzis zostalam mamusia (chrzestna ale zawsze mama). Moja rola polegala na wypowiedzeniu "Oui" w odpowiednim momencie, co wbrew pozorom nie bylo takie latwe. Coreczka spisala sie na medal, bo nawet raz w dobrym momencie zlozyla raczki, wyrazajac tym swoje dzieciece "Amen". Ojciec chrzestny okazal sie swietnym uczniem jesli chodzi o jezyk polski, a "auguretski" zapamietam chyba do konca zycia. A na dobre zakonczenie dnia - wesole miasteczko, karuzela i samochodziki. To tyle na dzis, dziekuje, dobranoc :)

Dziękuję.

Pragnę podziekowac za piękne ostatnie dni wakacji w Polsce. Za koncert Siewców Lednicy, za misia, za płytę, za pielgrzymkę do Stoczka, za wypad do Bartoszyc i za pożegnalny wieczór. A,A,Ł,P,K,P,A,K,K - dziękuję <3 przepraszam za to zdjecie ale jest takie slodziutkie :)

nieproszony gość.

Nieproszony gość - tak nazwała kiedyś swój problem pewna piękna niewiasta. Dziś pozwolę sobie tak samo nazwać coś, co przyszło w środku nocy, zakłóciło spokojny sen, nie dawało spokoju, nie pozwoliło siedzieć, stać, a tym bardziej leżeć, coś, co doprowadza do łez, coś, czego żadnym sposobem nie dało się wygonić i doszczętnie wykończyło mój organizm. Taka właśnie jest migrena - przychodzi nie wiadomo skąd, nie wiadomo kiedy i nie wiadomo po co.

KWC x5

15 sierpnia - dzień, w którym obchodzimy święto Wojska Polskiego, rocznicę Bitwy Warszawskiej i uroczystość Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. To dobry dzień, by po raz piąty podpisać deklarację KWC. Trzymajcie za mnie różańce ;)

p.Tadeusz

Z każdą kartką, nie wiem czemu, coraz bardziej zachwyca mnie ta książka, po której myślę trzynastozgłoskowcem :) Pan Tadeusz - Księga XII a – Poprawiny, czyli tuż po koncercie Jankiela Muzyk jakby sam swojej dziwił się piosence, Upuścił drążki z palców, podniósł w górę ręce, Czapka lisia spadła mu z głowy na ramiona, Powiewała poważnie broda podniesiona, Zamilkł… Wtem coś zaczęło wiercić się w barłogu… - A zagrasz ty cwaniaczku to samo na rogu?! To Wojski, który zmęczon przespał koncert cały, Idzie. Potknął się szpetnie, przewrócił cymbały, Jankiel się z przerażeniem destrukcji przygląda, Bo to są zabytkowe cymbały Hammonda, Które zdobył ksiądz Robak, kiedy był na misjach. Prastary ten instrument z napisem „Calisia” Przetrwał Turków, Tatarów, Szwedów i Wandali, A Wojski ledwo podszedł, kopnął i rozwalił. Zabluźnił po łacinie, jak zawsze ze swadą I poszedł w róg komnaty. I w ten róg był zadął. I poniósł się ryk z rogu, przeraźliwie wściekły,

idiots.

Co jest najlepszym lekarstwem, kiedy boli brzuszek, ledwo stoi się na nogach, krew cieknie z nosa jak woda z kranu (ale tylko w Bisztynku) a przy każdym ruchu głową mózg obija się o czaszkę? - oczywiście kamerkowe sweet focie z młodszą siostrą. Bo my się tak strasznie kochamy... <3 a oprócz idiotycznych "zdjęć", pomóc może też łóżeczko, herbatka i coś słodkiego na pocieszenie ;) DOBRANOC!

zing.

Dziękuję za dwa cudowne dni: Festyn dla Kacpra, Czerwony Tulipan, jezioro, fasolki, domowe lody, jezioro po raz kolejny i Hotel Transylwania na dobranoc. Ale najbardziej dziękuję za to, że jesteście :* Jestem z Ciebie dumna :)

surprise!

Zaczęło się od kompletnie niespodziewanego wyjazdu do Bartoszyc z Annoskiem, spowiedź, msza, kupowanie sukienki i bułeczki z mlekiem. A podczas spaceru jeszcze bardziej niespodziewane spotkanie z ks.Sławkiem i prezenty - czekoladki z okazji niedawnych imienin Anny i Marty. Później koronka na schodach salki, śmiech aż do bólu i poważna ale bardzo potrzebna rozmowa o naszej upadającej oazie oraz wielkie plany, by to naprawić ale "gdy walą się fundamenty, co może zdziałać sprawiedliwy?". A na koniec tego pięknego dnia nieszpory i kompleta, dla poratowania mojej przyrdzewiałej duszy. Natomiast dziś: pół dnia u Ani, zapiekanki, żółwie, fasolki, 3 herbaty (z cytryną lub arbuzem - jak kto woli), znów niespodziewana wizyta ks.Sławka, ale tym razem na trochę dłużej, msza za mnie, Fabiana, dwie Anny i Iwonę, imieninowa "impreza" u p.Ani, drewniane żyrafy prosto z Afryki. I znów czekoladki, tym razem nie wręczone osobiście ale z pewnych powodów zostawione pod drzwiami, nie o

okruchy dnia.

Podsumujmy kilka ostatnich dni: cztery dni u rodziny pod Lublinem + wypad do kina wizyta u najprzystojniejszego chirurga na świecie i zła wiadomość - 30 października czeka mnie kolejna operacja (jak by nie patrzeć - plastyczna) przyjazd cioci, Ewy i Jacka + 2 dni grillowania, pizza i jezioro = zatracanie umiejętności poruszania się, spowodowane nadmiernym spożyciem pokarmów

Idę do nieba.

Dziesięć krótkich dni, zmęczenie, przeziębienie, ból brzucha, głowy i wszystkiego innego, krzyki, piski, bieganie, siedmiokrotna zmiana łóżka... Ale to nie wszystko, nie można zapomnieć o uśmiechach, tańcach, zabawach, śpiewie, filmach, rozmowach, wycieczce, ognisku, jeździe bryczką, chipsach, coli, najpiękniejszych (bo dziecięcych) modlitwach, złach wzruszenia i słowach które poruszą każde serce: "Dziękuję, że tu z nami jesteś, że spędzasz z nami tyle czasu..." Dziękuję za te dziesięć dni, po których śpi się ponad 15 godzin, za każdy uśmiech, za wszystkie te małe serduszka i za tak trudną naukę cierpliwości :)

reko, reko, reko.

Dlaczego tak ciężko zrobić coś dobrego? Czterdzieścioro dzieci na czterech animatorów...nie wiem co z tego wyjdzie. Na razie zapowiada się mnóstwo pracy i malutko snu, ale czego się nie robi dla takich wspaniałych dzieciaczków. Prosimy o modlitwę i o jeszcze jednego męskiego animatora, do zobaczenia za 10 dni :)

asante sana.

"asante sana" czyli "dziękuję bardzo". Za co? za wieczorne spacery, za nocne rozmowy, za popołudnie przy kartach, za noc pod gołym niebem z Czerwonym Tulipanem, Arturem Andrusem i Mietkiem Folkiem, za sobotę w Troszkowie oraz niedzielne spacery i wygłupy :) Dlaczego? Bo ostatnie dni były wspaniałe Dziękuję wszystkim, którzy sprawiają, że jestem szczęśliwa :*

sweet like cola.

Siedzimy sobie i czekamy na mojego kochanego sportowca a przy okazji oglądamy zdjątka i podziwiamy jaka byłam kiedyś piękna. Miłego wieczorku ;)

I'm happy like a hamster.

Jestem taka szczęśliwa! Mogę jeść prawie normalnie, mogę wychodzić z domu i jak ktoś mi się nie przygląda, to nawet nie zauważy że wyglądam jak chomiczek, mówię już tylko trochę niewyraźnie, ale jeszcze nie mogę się śmiać, co czasem bywa męczące.  A we wrześniu zamiast do szkoły, wybieram się do Belgii :D Tak więc, mimo bólu budzę się rano z uśmiechem w duszy, bo na twarzy nie widać, i czekam na rodziców wracających z "kuracji odchudzającej"

wakacje.

Jeszcze nie zaczynałam wakacji w taki sposób i mam nadzieję, że już nigdy nie będę. Nie mogę już patrzeć na jogurty, kaszki i swoją opuchniętą, zasiniaczoną twarz. Wykonuję najtrudniejsze ćwiczenia "szczęka w dół, szczęka w górę" ale na razie chyba słabo mi to idzie... No cóż, jak chciałam być piękna, to teraz muszę cierpieć (jeszcze jakieś pół roku i wszystko będzie pięknie). A teraz? cieszę się, że jakimś cudem zdałam do drugiej klasy z czerwonym paskiem na świadectwie (żeby nie było wątpliwości) i jak tylko wypocznę po operacji, będę mogła zacząć odpoczywać po 10 miesiącach w szkole.  Czekam na telefon od cioci i przygotowuję się na kolejne wielkie rozczarowanie, bo nic nie wskazuje na to, żeby ta dziwna sytuacja dobrze się skończyła. Liluch się wyprowadza, rodzice jadą   do Oświęcimia na koncert, a ja siedzę w domu i modle się za moich kochanych maturzystów, żeby już niedługo stali się moimi kochanymi studentami ;)

Jeżeli Bóg z nami, któż przeciwko nam?

Czas znów nadrobić zaległości... 02-04.06 - Jadąc ponad 7 godzin różnymi środkami transportu do Niepokalanowa - miejsca, które zawsze chciałam zobaczyć i widząc warunki, w jakich będziemy mieszkać (brak ciepłej wody, 6 pryszniców na 125 osób, koedukacyjne łazienki, szpitalne łóżka z tak samo beznadziejną szpitalną, pościelą, która po dwóch dniach w takiej wilgoci kleiła się do ciała) jednym słowem - można się po prostu załamać. Ale "Jeżeli Bóg z nami, któż przeciwko nam" - Jedno krótkie zdanie, które całkowicie odmieniło nasze nastawienie. Potem pełna rozmów noc z uczestnikami konkursu, którzy tak jak my przyjechali dzień wcześniej. (nie wiedziałam, że jedna noc może tak bardzo zbliżyć zupełnie obcych sobie ludzi). Sam konkurs nie był dla mnie tak ważny, jak ludzie, których tam spotkałam, chociaż i tak jestem bardzo zadowolona z moich 76%. Belgijka, Polka z jakąś siostrą zakonną, koncert Testimonium z Dominiką, Martą i Filipem, lody z p. Kasią, która już pierwszego dnia st

sweet seventeen.

Wszyscy przeżywają, że to mój ostatni niepełnoletni rok. Ja tego jeszcze tak bardzo nie odczuwam, ale spróbuję go dobrze wykorzystać. Pierwszy dzień mojego ostatniego niepełnoletniego roku mogę zaliczyć do udanych - zupełnie niespodziewany koncert Mocnych w wierze. Fajnie usłyszeć ich po 1,5 roku w całkiem innej atmosferze i ze świadomością, że ci sami ludzie kiedyś postawili mnie na nogi i stoję do dziś. Czasem mocno, czasem trochę chwiejnie, ale ciągle stoję. A najwięcej chyba w tym wszystkim zdziałały dzieci, które są najlepszymi świadkami i ewangelizatorami. Bo "chociaż masz rok, dwa albo trzy (albo siedemnaście) to święty jesteś tak, jak niiiikt..." Już niedługo dzień dziecka, dlatego życzę dzieciom  wszystkiego dobrego i dużo radości i przy okazji dziękuję wszystkim za życzenia urodzinowe :* Kocham :*

être avec toi.

Po ciężkim, pełnym nerwów dniu w szkole i wizycie u dentysty marzyłam o czymś, co poprawi mi humor. W odpowiedzi dostałam wizytę babci i dziadka (który ma dziś urodziny, więc pozdrawiam i życzę wszystkiego, co najlepsze) oraz całkiem nieoczekiwany telefon i dwa słowa "zaraz będę". Ciekawe, że takie dwa proste, zwykłe słowa mogą dać tyle radości. Oczywiście pięciominutowa wizyta stała się wizytą półgodzinną i poprawiła mój wieczór z wosem i geografią. Uwielbiam te chwile, gdy spełniają się takie maleńkie, tycie marzonka, skrywane głęboko w sercu, te, z których sami nawet nie zdajemy sobie sprawy :) Dziękuję :*

Buduję życie na miłości fundamencie.

Pora nadrobić zaległości, bo niektórzy się upominają ;) A więc: 1. Kilka dni po bierzmowaniu chciałabym pogratulować Kamilowi wejścia w życie "dorosłego" chrześcijanina i cieszę się, że chociaż dla Ciebie nie był to sakrament pożegnania z Kościołem. 2. Sport to zdrowie? Raczej tak, ale nie zawsze. Czasem wystarczy wejść na boisko, żeby zejść z niego ze spuchniętą i obolałą kostką. I takim oto sposobem zakończyła się moja nauka gry w tenisa... 3. Czuwanie organizowane przez młodzież - młodzież: 3 osoby, księża: 2 osoby, starsze panie: 11 osób + p.kościelny. Albo rybki, albo akwarium, moi drodzy ;) 4. Buduję swoje życie na miłości fundamencie PS. Dziękuję za wspaniały wieczór, kocham Was :)

Jahwe - Bóg muzyki.

Jakie jest imię Boga? Adonai, Elohim, El Shaddai, Jahwe, albo Bóg muzyki. To ostatnie tak mi się spodobało, że ciągle brzmi mi w uszach razem z tą piosenką. A więc słuchajcie jak cisza zamienia się w cud modlitwy a moje ręce wielbią Jahwe - Boga muzyki :D Dziękuję za wczorajszy cudowny dzień w Hosianum z Annoskiem i Kamilem i dzisiejszą próbę. Brakowało mi tego ;)

...

Zachwycam się wiosną, wieczornymi spacerami, słońcem, muzyką i nagle dostaję wiadomość z prośbą o modlitwę za chłopaka starszego ode mnie tylko o rok, który odebrał sobie życie. Na zewnątrz był wesołym młodym człowiekiem i nikt nie mógł przewidzieć, że gdzieś w głębi jego serca kryje się ból silniejszy od chęci życia. Ten właśnie człowiek, o którym nigdy w życiu nie słyszałam, nie wiem czemu, ale stał mi się bardzo bliski...[*] smutna piosenka na smutny koniec wspaniałego dnia.

Zaległości, plany i ożywcze źródło.

Po dość długiej przerwie muszę coś napisać... a więc : we wtorek brałam udział w etapie diecezjalnym Konkursu Wiedzy Biblijnej i nie wiem jakim cudem (obstawiam, że w wyniku modlitw do św. Pawła) zdobyłam trzecie miejsce i wybieram się na etap ogólnopolski do Niepokalanowa. Szkoda tylko, że odbędzie się zaraz po Lednicy i raczej na nią nie pojadę... Ponadto w planach ognisko z maturzystami, Szczytno z Annoskiem, Krutyń z klasą, operacja, Szczawnica (mam nadzieję) i miesiąc z moją cudowną dzidzią :) PS. Mam piękną przyjaciółkę, którą spotkałam ostatnio w Olsztynie na przejściu dla pieszych i bardzo się ucieszyłam z tego powodu. Była to dla mnie miła niespodzianka, gdyż usychając z tęsknoty trafiłam na to ożywcze źródło. Też Cię kocham :*

Alleluja!

Za oknem tyle śniegu, że chciałoby się śpiewać kolędy. Tymczasem Jezus wychodzi z grobu, staje przede mną i woła po imieniu, a ja widzę go, ale jakby przez mgłę, bo nie potrafię do końca uwierzyć w to, co się właśnie dzieje. Przecieram oczy, ale obraz nadal jest lekko rozmazany. Może powinnam przetrzeć serce, żeby wyraźnie zobaczyć Tego, który umarł i zmartwychwstał, żebym ja mogła żyć. A może słabo Go widzę, bo jest bliżej niż kiedykolwiek i oślepia mnie Jego blask. Nie ważne...najważniejsze jest to, że On żyje, bo gdyby nie zmartwychwstał, próżna byłaby nasza wiara. :)

choroby, motylki i Maciuś.

Mama, Maciek, Magda, Babcia, Dziadek, Ola, Lilka i oczywiście ja - wszyscy chorzy...siedzimy z Oleńką, malujemy dwie motylki i oglądamy Króla Maciusia. Z mojej jutrzejszej operacji nici, więc poleżę sobie w łóżeczku jeszcze tydzień, a potem zobaczymy. Jak miło zrobić sobie taką przerwę od nauki, życie jest piękne :)

chorobo-wyjdź!

Zaledwie kilka dni temu cieszyłam się, że w tym roku szkolnym nie byłam jeszcze chora. Tymczasem siedzę w domu już czwarty dzień z katarem, kaszlem i gorączką i modlę się, żeby do jutra mi przeszło. Oczywiście, operacja może poczekać ale wolałabym mieć to już za sobą...

naogopa.

Dziękuję.

discovery.

"Pewna Marta zyskała nowych czytelników swego bloga i odtąd musi już uważać na to, co tam wypisuje, bo Dziadkowie będą to czytać." Fajnie jest dowiedzieć się, że coraz więcej osób czyta moje blogowe głupoty, ale nigdy nie spodziewałam się, że mogę się o tym dowiedzieć przeglądając stronę Bisztynka. A tym bardziej, że tymi osobami są babcia i dziadek. A więc, kochani dziadkowie - cieszę się, że czytacie i będę uważać, co piszę. Kocham Was :*

bratamy się.

Kilka dni temu dostałam zadanie, by zbratać się z bratem. Szczerze mówiąc, już wcześniej zauważyłam, że znam go słabiej niż jego koledzy, ale widziałam w tym nic złego. Tymczasem okazuje się, że mój własny brat nie potrafi mi zaufać. Tak więc, bratam się z bratem przy zdjęciach ze studniówki :)

wypuść spod powiek wiosnę.

Podczas, gdy prawie nie ma już śniegu, na termometrze nie widać już minusów, a słońce nie pozwala spojrzeć za okno bez mrużenia oczu, ja też powoli budzę się ze snu zimowego. Codziennie utwierdzam się w przekonaniu, że życie jest piękne, nawet jeżeli wszystko mnie boli i nic nie idzie po mojej myśli i zastanawiam się, jak można nie widzieć piękna Boga w tym, co On tworzy. A moje serce tak bardzo należy do Niego, że go sama nie poznaję.  całuj mnie pocałunkami Twoich ust...

everything.

Niektórzy twierdzą, że ewangelizacja zewangelizowanych już osób nie ma sensu. Prawda jest taka, że każda ewangelizacja jest potrzebna i każda daje jakieś owoce, a chyba najwięcej z niej czerpią sami ewangelizatorzy. Przekonałam się dziś jak dużo może znaczyć zwykła rozmowa lub uśmiech.   Zmęczenie daje się we znaki, ale jestem szczęśliwa :D

mpenzi yangu.

Podczas, gdy w Rosji spadają meteoryty, ja rozkoszuję się weekendem i korzystam z życia, jak każe mój kochany wychowawca. Bóg zmienia mi życie w najmniej oczekiwanym momencie (ale On już taki jest) i muszę przyznać, że ma całkiem niezłe pomysły. Jeszcze kilka tygodni temu nie ośmieliłabym się pomyśleć, że pewien jasnooki blondyn stanie się moim Mpenzi, bo przecież moim ideałem i przeznaczeniem miał być wysoki, ciemnooki brunet w okularach. Tymczasem taki właśnie brunet patrzy na nas i pewnie jest zły na siebie, że nie starczyło mu odwagi, żeby do mnie napisać. Niestety, nieśmiałość nie popłaca. Luty miał być zwykłym miesiącem pełnym nauki, jak każdy inny. A jednak okazał się miesiącem pełnym radości, zaskoczeń i wielkich zmian. A od tej piosenki wszystko się zaczęło... Dziękuję za dzisiejszy dzień, jak się cieszę, że Was mam :*

walentynki.

Powiem tyle: nie wiedziałam, że walentynki mogą być takie fajne :) Lody, pizza i film z moim światem. No i "te dwa magiczne słowa". Życie potrafi zaskakiwać :D

dzidzi.

Miały być zdjęcia mojego dzidziusia, więc daję ;)

shangwe.

"Miłość nie polega na odczuwaniu wielkich rzeczy, lecz na wielkim ogołoceniu i cierpieniu dla Umiłowanego" ~ św. Jan od Krzyża (bo ja lubię tych wszystkich od  krzyża, a szczególnie Jednego) Jest super, mam wymarzonego psa, mam długo wyczekiwaną "miłość-niemiłość" (trudno to nazwać), mam przyjaciół i wszystko, czego mi trzeba. Codziennie spełniają się moje małe lub większe marzenia. Mimo to, pojawia się małe ziarenko strachu o to, że to wszystko niedługo się skończy, bo jest zbyt piękne, żeby było prawdziwe. Otóż mam nadzieję, że nie i dziękuję za każdy drobiazg. nocne pertraktacje z sercem i rozumem sukces tygodnia - panuję nad emocjami sukces roku - ufam

Medra.

Kto by pomyślał, że dziś spełni się moje skryte marzenie. Właśnie dziś do naszego domu przybył nowy członek rodziny - Medra. Sika tam, gdzie stoi, gryzie dywany, biega po całym domu za piłką i przysypia mi na kolanach. Jak fajnie mieć w domu takiego maluszka :)

funkcje.

"Jeżeli nie możesz o kimś zapomnieć, znajdź kogoś, kogo będziesz chciała zapamiętać" Ahh co za dzień... urodziny babci, obiad w Marysieńce, i dzień, w którym zostałam funkcją, bo "funkcja jest wtedy, gdy jednej dziewczynce, przyporządkowany jest jeden chłopiec". Może funkcje nie są jednak takie straszne? Tak więc dziś został mi przyporządkowany chłopiec i jestem ciekawa co z tego wyjdzie. Uwielbiam te zwykłe dni, w których wszystko, co robię wydaje się być czymś wielkim i niesamowitym. Właściwie to "z Duchem nie da się inaczej..." :)

just close your eyes.

Siedzę sobie sama, piję piątą już dziś herbatę i jakoś mi smutno. Może dlatego, że nie mam się do kogo przytulić, a dziś przecież Międzynarodowy Dzień Przytulania. Może dzień, który zaczął się marnie, musi się marnie skończyć. Może to ta piosenka tak na mnie działa, a może po prostu muszę złapać małego dołka po czterech dniach ciągłej radości. Po czterech najpiękniejszych dniach od baaardzo długiego czasu. Czterech dniach ze wspaniałymi ludźmi, kochanymi dzieciaczkami i bez żadnych kłótni. Po tych kilku dniach, które dały mi dużo więcej niż mogłam się spodziewać. I po kilku prawie nieprzespanych nocach. Może to dlatego, że jestem przeziębiona i zmęczona, a może dlatego, że właśnie kogoś mi brakuje... w takich chwilach wystarczy zamknąć oczy, przypomnieć sobie te najpiękniejsze chwile i pomyśleć, że może być jeszcze lepiej, so just close your eyes :)

dwa światy.

Noc z Diesneyem jak najbardziej udana, ale zmęczenie i przeziębienie ciągle o sobie przypominają. Jutro zamieniam się w animatora Nowej Kultury i jadę przybliżać dzieciom Boga poprzez zabawę i nie tylko. Może przyjdzie mi przez chwilę pełnić rolę animatora muzycznego... To cud, że udało się znaleźć księdza i ogarnąć jakoś to wszystko. Będzie ciężko, ale wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia :D A teraz? Ciepłe mleczko z miodem i lecę do łóżeczka czytać konspekty ;) dwa światy, dwa charaktery, dwie odmienne osoby to ja i światy dwa...

organizacja idealna.

Przeraża mnie organizacja OMu i zgranie naszych animatorów. Nie wiadomo nawet kto będzie moderatorem i czy w ogóle taki się znajdzie. Zaczynamy w niedzielę, a nie ma nawet tematu rekolekcji... jeżeli to się odbędzie i będzie w miarę dobrze, to na pewno nie będzie to nasza zasługa... A w planach jak na razie angielski i noc z Disneyem :D

miłość rośnie wokół nas.

Wieczór z geografią, Vivaldim i muzyką Disneya. Dzień jak najbardziej udany mimo trzech sprawdzianów. O miłości mówi nawet p.Mrozek na matematyce (bo funkcja jest wtedy, gdy dziewczynce jest przyporządkowany chłopak, a gdy go nie ma, nie możemy mówić o funkcji). W uszach cały czas brzmi "Pieśń o miłości" z Króla Lwa a w planach szykuje się seans filmów Disneya i bal karnawałowy w szkole specjalnej. Już nie mogę się doczekać :D

studniówka.

Studniówka ma coś w sobie. Polonez - dostojny taniec polskiej szlachty (nie ukrywam, że mój partner był najdostojniejszy z tańczących), muszka, kwiaty, zdjęcia, tańce, śmiech, widok tańczących nauczycieli, taniec ze specjalną dedykacją i miłość wisząca w powietrzu (jak twierdzą niektórzy). Na nic nie liczę, niczego nie oczekuję, dziękuję za wspaniałą zabawę i zmęczenie, przez które śpi się do 17.10 i stwierdzam, że to najlepsza studniówka w moim życiu :) Cieszę się, że mogłam się poczuć tak wyjątkowo po raz pierwszy od 2,5 roku.

Chopin dobry na wszystko.

Siedzę przed trzema stronami dat z II wojny światowej z bólem głowy i miską kisielu, zastanawiam się co wspólnego z II wojną ma układ w Rapallo. W łóżku chory braciszek, z którym mam być jutro na studniówce. A wszystko dopełnia marsz żałobny unoszący się w powietrzu...

pokaż jak mnie kochasz.

Nowy semestr zaczęłam ze średnią 5.83 i szykują się ciężkie dwa tygodnie. Praca klasowa z historii, geografii, polskiego, matematyki i sprawdzian z prawie 120 słówek z francuskiego, ale potem nadejdą długo wyczekiwane ferie i będę doskonalić moją służbę w Ruchu. Stwierdzam, że bycie animatorem to wspaniała sprawa :) a On ciągle mnie zaskakuje :)

Przytul mnie.

„Rzuć się ku Niemu! Nie obawiaj się. On się nie cofnie, abyś upadł. Rzuć się z całą ufnością, On przygarnie cię i uleczy”   Życzenia noworoczne? - "Znajdź sobie kogoś, kogo pokochasz...". A może już znalazłam? Może ten Ktoś zawsze jest przy mnie i potrzebuje mojej miłości? Może troszczy się o mnie bardziej niż mi się wydaje? Może cały czas o mnie myśli i tęskni? Może chce teraz, żebym się do Niego przytuliła i powiedziała jak bardzo Go kocham? Żebym była z Nim już na zawsze i oddała mu całe swoje życie? Może teraz patrzy na mnie i jest mu smutno, bo nie jestem w stanie do końca uwierzyć w kogoś, kto może sprawić, że umrę ze szczęścia? Prawda jest taka, że zajęłam się Jego ogniem. Jestem zakochana - polecam to uczucie :) Przytul mnie do siebie i ukryj na dnie swojego serca.