Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z 2015

Nowe życie

Jak sam tytuł wskazuje, powoli wkraczam w nowe życie. Nowe miasto,  mieszkanie, środowisko, nowe wyzwania, nowe znajomości, nowe problemy, nowe zajęcia, dieta, siłownia, może chór. A to wszystko zacznie się już za niecałe dwa tygodnie. Jestem jednocześnie podekscytowana i przerażona, bo jednak trochę boję się nowych rzeczy. Nie mam pojęcia czego się spodziewać, ale co ma być to będzie. Gdańsku, przybywam!

Marta rusza na pomoc.

Jest piąta rano, a ja jadę z babcią i tatą (kierowcą) na pociąg do Lublina. Przez pięć dni będziemy opiekować się prababcią, która wychodzi dziś ze szpitala. Mam nadzieję, że sprawdzę się jako prawnuczka i przyszła fizjoterapeutka :) Aktualizacja: prababcia nadal w szpitalu i w związku z tym, posiedzimy tu trochę dłużej, a pomoc była tylko przy malinach, ale za to jaka dobra pomoc :)

zielono nam.

Ostatni weekend całą rodziną spędziliśmy w Olsztynie na Green Festivalu. Niesamowita atmosfera, przepiękne miejsce (plaża miejska) i wspaniała muzyka. Muszę przyznać, że o większości zespołów nawet nie słyszałam, a niektórzy od pierwszych dźwięków zyskali moją sympatię. Całej rodzinie najbardziej spodobał się zespół Chłopcy Kontra Basia, a jego płyta codziennie gra w naszych głośnikach. To chyba rzeczywiście najpiękniejszy festiwal w Polsce, jak mówią sami artyści. Miło było posiedzieć z bliskimi na plaży przy zachodzącym słońcu, słuchając tych cudownych dźwięków.  Spotkaliśmy tam też Martynę, która zrobiła nam kilka fotek z "kontrabasiami" :)

Nasza wielka podróż po Polsce

03.08-13.08.2015 - sześcioro wspaniałych  wybiera się w podróż życia... Podróż dookoła Polski zaczęliśmy w Olsztynie ze względu na łatwość dalszego transportu. Z samego rana wyruszyliśmy do Torunia, gdzie nie dane nam było zobaczyć zbyt wielu atrakcji, bo w poniedziałki większość ciekawych miejsc jest zamknięta. Mimo tego, weszliśmy na wieżę Ratusza, pospacerowaliśmy Starówką, pośpiewałyśmy z ulicznym grajkiem, zrelaksowaliśmy się przy Krzywej Wieży, zwiedziliśmy ruiny zamku krzyżackiego, a niektórzy mieli okazję oglądać pokaz fontanny. Następnego dnia wyruszyliśmy w drogę do Poznania, a w autobusie dowiedziałam się, że spełniło się moje marzenie, czyli studia na Gdańskim Uniwersytecie Medycznym. W Poznaniu zaczęliśmy zwiedzanie dość późno, dlatego też nie udało nam się zobaczyć wszystkiego, co byśmy chcieli. Odwiedziliśmy jednak Muzeum Instrumentów Muzycznych, które wzbudziło ogromny zachwyt, ponieważ muzyka zajmuje w naszych duszach szczególne miejsce, oraz Muzeum Powstania Wielko

wakacyjne ucieczki z domu.

Ostatnio prawie nie ma mnie w domu, korzystam z tego, że mogę spędzać czas z moim mężczyzną. Dlatego, ale również ze względu na 680-lecie Sułowa i nasz koncert, spędziłam weekend właśnie tam. Występ myślę, że bardzo udany, pomimo wykańczającego upału, a w niedzielę grill i mój debiut w robieniu gofrów. Jak na pierwszy raz, wyszły chyba całkiem smaczne :) Jutro, jak łatwo się domyślić, znowu ruszam do Olsztyna, ale nie sama, bo z Rafciem. Chyba zaraz zbankrutuję przez te wyjazdy, a rodzice mnie wymeldują, ale mam najdłuższe wakacje w życiu i przecież muszę je dobrze wykorzystać :P

tyle radości, tak mało snu.

Trochę się ostatnimi czasy wydarzyło, a ja nie miałam ani siły, ani czasu, żeby o tym napisać. W piątek tym razem z Pauliną, samochodem myśliwskim, wyruszyłam po raz kolejny na koniec świata, a konkretniej do Dębowca. Jak to bywa na końcu świata, znowu mogłam odciąć się od rzeczywistości i spędzić miło czas przy świetle ogniska. W sobotę wraz z Malaiką miałyśmy drugi większy koncert. Ciężko się występuje w rodzinnym miasteczku, gdzie każdy każdego zna, ale myślę, że wyszło całkiem nieźle. Dostałyśmy też kolejną propozycję zagrania, ale to nie będzie zwykły występ, bo (jeżeli się uda) zagramy dla małego chorego Antka. Prawdopodobnie w Olsztynie - w tak dużym mieście jeszcze nas nie słyszeli. Niedziela była dniem, w którym po raz pierwszy od trzech tygodni zobaczyłam mojego kochanego mężczyznę i tak się jakoś złożyło, że pożegnaliśmy się właściwie dopiero dzisiaj, a ponownie spotkamy się pojutrze. Kocham wakacje :) W ciągu tych kilku dni, pomogłam chłopakom posprzątać mieszkanie i p

Pani Konsultantka.

Dziś dostałam pierwszą paczkę z AVON. Powoli się wkręcam i coraz bardziej zaczynam lubić taką pracę. Jak na razie zyskałam już piękne perfumy za złotówkę, zarobki nie są jakieś niesamowicie wielkie, ale przynajmniej będę miała trochę tańsze kosmetyki. Polecam :)

Pospolite szaleństwa

Kolejny piękny dzień. Wybrałam się na samotną wycieczkę rowerową do Sułowa, gdzie poznałam Anię i jej córeczkę. "Alicja Ala" - jak się przedstawiła - prawie od razu się ze mną zaprzyjaźniła. Bawiłyśmy się dinozauro-smokami, lepiłyśmy razem pierogi i zostałam przez nią załaskotana. A z chorym Rafciem pograłam w scrabble i nie ukrywając, to dzięki mnie nasz duet zdobył większość punktów. Przed wyjazdem dostałam jeszcze butelkę cieplutkiego mleka, z którego została tylko połowa z powodu powstałej w drodze dziury w butelce.  A teraz jestem bardzo zmęczona i dręczy mnie bezlitosny katar, ale jestem szczęśliwa, że wreszcie mogłam dziś zrobić coś "szalonego", czyli trochę innego niż zwykle. A oto moja dzisiejsza przesolona zupa marchewkowa :

Wracam do formy.

Taki tam pyszny podwieczorek :) Trochę przez lenistwo, trochę przez przygotowania do koncertu i trochę przez (dość częste ostatnio) kiepskie samopoczucie, opuściłam się nieco w ćwiczeniach, ale już wzięłam się za siebie od nowa. Chodzę na basen i wróciłam do ćwiczeń z Mel B, bo zauważyłam, że to dzięki jej filmikom miałam tyle motywacji. Czasami bywa ciężko, ale wiem jakie efekty mogę osiągnąć i się nie poddaję. Mam nadzieję, że ta praca nie pójdzie na marne i po pierwsze - zdam egzamin z pływania, a po drugie - będę się pięknie prezentowała na plażach jeszcze w te wakacje.

tak bardzo dorosło.

Tak długo się zbierałam, żeby pozałatwiać różne sprawy, a każdy wie jak to jest, kiedy się ma wakacje, ale wreszcie się trochę ogarnęłam i nie pamiętam kiedy ostatnio załatwiłam tyle rzeczy w jeden dzień.  1) założyłam konto w banku 2) zostałam konsultantką AVON, żeby mieć co oszczędzać na tym koncie 3) kupiłam 2 pary butów, żeby te oszczędności za długo nie leżały bez użytku 4) zapisałam się do dentysty, żeby ciągnąć kasę na wizyty od rodziców, bo konto pewnie będzie puste 5) popływałam na basenie, bo żeby w przyszłości nie musieć ciągnąć kasy od rodziców, muszę najpierw dostać się na studia. Nawet nie myślałam, że to wszystko może się tak sprytnie połączyć :)

Anielskie głosy.

Zespół Malaika odniósł wczoraj swój pierwszy duży sukces. Jestem baaardzo zadowolona z naszego wczorajszego koncertu. Warto było poświęcić tyle czasu na przygotowania i zdzierać głosy na próbach, bo wyszło niespodziewanie dobrze. Nigdy w życiu nie usłyszałam tylu miłych słów od ludzi, których tak naprawdę nie znam. Dziękuje bardzo wszystkim artystkom, organizatorom i gościom. Jesteście niesamowici :)

dzień po dniu.

Minął wspaniały weekend pod znakiem imprez i festynów. Piątek - piknik z dzieciaczkami i niepełnosprawnymi - mnóstwo zabawy, tańca, konkursów i uśmiechu + pyszny obiad na stołówce Sobota - urodzinowo: 19. rocznica moich urodzin i 630. urodziny Bisztynka - od rana same niespodzianki, prezenty, przytulanko, koncerty, tańce i duużo radości. Niedziela - obiad urodzinowy i przygotowania do Dnia Dziecka na placu zabaw. Poniedziałek to już dzień pełen pracy, pomimo tak wspaniałego święta wszystkich Bobisiów. Cały dzień spędzony z dziewczynami na próbie, przed zbliżającym się koncertem. Podobnie będą wyglądały też kolejne 2 dni. To będzie męczący ale niezapomniany tydzień :)

Spacery, spacerki.

Dziękuję za cudowny weekend. Za spacer po lesie i ubłocone, zmęczone nogi, za spacer po torach z chipsami, za spacer nad stawek i na łąki z mokrym, pełnym nieskończonej energii pieskiem i za te wszystkie piękne widoki, które można spotkać tylko  na warmii. Za dwa dni pełne zachwytu nad  niezmierzonym pięknem świata. PS. Mamy nowego prezydenta. Czekam na 500zl miesięcznie dla każdego dziecka, a jeżeli się doczekam, to chyba zagłosuję na niego za 5 lat.

to już jest koniec!

Matura skończona! Od kilku godzin mam już prawdziwe wakacje i to do końca września, a w najgorszym wypadku do sierpnia, ale nie dopuszczam do siebie takiej myśli. Matura ustna z polskiego zdana na 90% a z angielskiego na 100%, więc można świętować. Mamusia zabrała mnie na pizzę, a w najbliższym czasie mam zamiar porządnie odpocząć i zająć się tym, czym tylko będę chciała :) żegna was maturzystka, a wita przyszła studentka :D

Olsztyńskie wakacje przedpremierowe.

Kortowiada to takie dni, które potrafią odstresować i wykończyć jednocześnie. Ja dziś po czterech dniach wróciłam z Olsztyna i teraz wychodzi największe zmęczenie, ale czuję się jakbym nie była w domu od miesiąca i cały czas wypoczywała. Dziękuję za wszystkie dobre chwile, za szczere rozmowy, za nowe znajomości, za wspólną zabawę i mam nadzieję, że spotkamy się za rok, a może nawet wcześniej. Wszystko byłoby jeszcze lepsze, gdyby nie fakt, że jutro czeka mnie ostatnia matura - ustny język polski. Okropnie się stresuję, bo nie wiem czego mogę się spodziewać, a nie lubię wszystkiego co nowe (na szczęście z czasem to się zmienia). Pocieszeniem jest jednak wizja najdłuższych wakacji w życiu, które (mam nadzieję) zaczną się właśnie jutro. Planuję spędzić pierwsze 1,5 miesiąca jeżdżąc rowerkiem, czytając książki, ćwicząc pływanie i gotowanie, dbając o wygląd i kondycję mojego ciała oraz chodząc do dentysty - niestety. Tak więc, trzymajcie za mnie kciuki, różańce i co tam jeszcze chcecie, ż

Yes, I can!

Dziś mija miesiąc, od kiedy zaczęłam regularnie ćwiczyć i widzę już pierwsze efekty (małe ale jakieś są). Na razie wróciłam do wymiarów sprzed roku, a z wagą postanowiłam się pożegnać na kilka miesięcy. Aby uniknąć znudzenia ciągle tymi samymi ćwiczeniami, zostawiam Mel B, a moimi nowymi przyjaciółkami stają się Tiffany Rothe i Keaira LaShae. Postanawiam też pić więcej wody i bardziej zwracać uwagę na to, co jem. Pizza, frytki i lody chyba muszą pójść w odstawkę... ale jest przecież wiele smacznych, zdrowych potraw. Jestem dobrej myśli.

weekEND.

Ostatni weekend był jednym z tych piękniejszych, ale mimo sesji zdjeciowej i ogniska nie był aż tak wyczekiwany jak ten. Teraz jestem już po sześciu maturach, a dzisiejszy wieczór jest początkiem wolnego tygodnia, więc można się wreszcie zrelaksować. Przecież mi się należy, bo ten tydzień wykończył mnie fizycznie i psychicznie. Zamierzam jak najlepiej go wykorzystać :) A tak było tydzień temu.

finis coronat opus.

Czasami przychodzi taki trochę smutny czas, w którym musimy pożegnać się z ludźmi, z miejscami, z przyzwyczajeniami i to wszystko staje się tylko wspomnieniem. Dziś maturzyści przeżywają właśnie takie chwile, a ja niestety należę do tej grupy i też musiałam się z tym zmierzyć.  Przede wszystkim, cieszę się, że rodzice mogli towarzyszyć mi w tym dniu, prawie tak jak podczas rozpoczęcia edukacji, a to dzięki temu, że załapałam się do pierwszej dziesiątki najlepszych uczniów. Do tego dostałam niespodziewaną nagrodę za konkurs, który pisaliśmy rok temu. A po apelu pizza z nauczycielami i wino w internacie przy przecudownych pokazach tanecznych. Życzę wszystkim absolwentom jak najlepiej zdanej matury, udanych najdłuższych wakacji i dostania się na wymarzone studia, ale nie życzę samych sukcesów, bo porażki też są w życiu ważne. Życzę, żebyśmy nie załamywali się upadkami i nie przejmowali się tym, na co nie mamy wpływu. Mam nadzieję, że przynajmniej z niektórymi osobami będziemy w

Amerykański smak cebuli.

Wracam do domu po wspaniałym weekendzie w Olsztynie z moim wspaniałym mężczyzną. Dziękuję za ten piękny czas, za horrory, po których ze strachu nie można zamknąć oczu, za spanie do popołudnia, za filmy, za basen i za dwie podwójne, podwójnie grillowane piersi kurczaka, frytki, pizzę i sałatkę owocową, a przede wszystkim za to, że zapomniałam o nauce i porządnie się zrelaksowałam. Byłoby jeszcze lepiej, gdyby koniec weekendu nie oznaczał pożegnania. Na szczęście niebo pociesza mnie malując przepiękny zachód słońca.

Siła woli.

To niewiarygodne, jak wiele można zrobić nie chodząc do szkoły. Zjeść inne niż zwykle śniadanie, obejrzeć dwa odcinki Gry o Tron, zrobić bardzo dużo zadań z biologii i matmy, porządnie poćwiczyć i uświadomić sobie życiowe błędy. A to wszystko prawie bez wychodzenia z cieplutkiego, milusiego łóżeczka. Wystarczy tylko chcieć, a uda się zostać w domu i nie zmarnować całego dnia.

rozweselacz.

Święta minęły, do egzaminu z pływania coraz mniej czasu, wakacje już za dwa tygodnie, a brzuszek tylko rośnie. Dlatego właśnie w momencie ogromnej słabości i zmęczenia, postanowiłam zmierzyć się z 30-dniowym wyzwaniem Mel B. Pierwszy trening za mną. Ćwiczenia są zabójcze i na pewno jutro będą straszne zakwasy, ale od razu lepiej się czuję. Ruch lekiem na depresję - polecam ;)

Alleluja!

Dawno mnie nie było, ale postaram się poprawić i już tak nie zaniedbywać. Ostatni dzień Triduum paschalnego był w tym roku jeszcze bardziej wyjątkowy,  bo przygrywała nam kameralna orkiestra z Olsztyna. Uwielbiam to uczucie, gdy możemy śpiewem ogłosić światu zmartwychwstanie. Jezus Chrystus zmartwychwstał, więc (inspirując się słowami Fissmola) życzę wszystkim, którzy to czytają ciągłego wewnętrznego zmartwychwstawania. Cieszcie się każdą chwilą, spędzajcie czas z rodziną i dzielcie się Bożą miłością ze wszystkimi. Alleluja!

masaż leczniczy.

Cały dzień spędziłam na przygotowaniach do egzaminu FCE (First Certificate in English) i mam już dość angielskiego na dziś. Ale po tak wielu godzinach pisania z przystojniakiem, który jest moim promykiem słońca w pochmurny dzień, nadal jest mi mało - to chyba nigdy się nie nudzi. A teraz próbuję się zrelaksować przed tym ważnym jutrzejszym wydarzeniem, słuchając pięknych POLSKICH piosenek. Właśnie poczułam, co znaczy "masaż dźwiękiem", i nie chodzi tu tylko o rozluźnione mięśnie, ale przede wszystkim zrelaksowany umysł.  Miłość i muzyka lekiem na wszystko.

I see fire.

Dzień kobiet, czyli jeden dzień w roku, w którym każda przedstawicielka płci żeńskiej powinna czuć się piękna, potrzebna, szanowana i wyjątkowa. Cieszę się że w moim życiu ważne miejsce zajmuje kilku prawdziwych mężczyzn, którzy sprawiają, że czuję się tak prawie każdego dnia. Dlatego dziękuję za prezenty, kwiaty i życzenia, ale najbardziej za każdy spędzony razem dzień, wsparcie i za to, że czynicie mnie szczęśliwą.

zakazane treści.

Co się dziś wydarzyło w moim arcyciekawym życiu? Nadal siedzę w domu chora, nie potrafię wydobyć z siebie dźwięku i ciągle boli mnie głowa. Mimo wszystko, zrobiłam dziś dwa arkusze maturalne, ale nie jestem zachwycona swoimi wynikami. Przeglądałam dziś kierunki studiów i okazało się, że nie mogę czuć się spokojna w sprawie egzaminu z pływania, a poza tym, nie mam planu B, jeżeli chodzi o moją przyszłość. Jestem załamana... nie wiem co mam ze sobą zrobić i jak pogodzić lekcje i przygotowania do wszystkich egzaminów, jakie czekają mnie w ciągu kolejnych czterech miesięcy. Ciągle chodzę spięta, wystarczy jedno słowo, żebym wybuchła, nie radzę sobie ze stresem. To wszystko jest przytłaczające i nie mogę już słuchać słów: "matura", "egzamin", "dwa miesiące", "pływanie", "FCE" i wszystkich innych związanych ze szkolnictwem. Mam nadzieję, że to wszystko szybko minie, bo chyba nie wytrzymam... psychicznie czuję się dużo gorzej niż fizycznie.

life is a b...

Po tym, jak zapomniałam rano portfela z domu, próbowałam uczyć się w busie, który mieścił chyba z 50 osób, nie dałam rady napisać dwóch wypracowań z angielskiego, bo nagle rozbolała mnie głowa...i tak już boli ponad 6 godzin. Chyba pani od łaciny zrozumie, że nie nauczyłam się na pracę klasową. Staram się zrobić arkusz maturalny z chemii, a humor poprawia mi ta piosenka, którą odkryłyśmy dzięki "Pierwszej Miłości". Chyba jednak ten serial nie jest taki zły ;)

Zupełnie bezpechowy dzień.

Piątek trzynastego od samego rana nie zapowiadał się dobrze, ale już po pierwszej lekcji stwierdziłam, że to będzie dobry dzień. Walentynkowy wieczór artystyczny ze wzruszającymi wierszami wielkich poetów, zmysłowym tańcem i poruszającą muzyką, okazał się dla części naszego Kabaretu Indywidualnego szansą na rozwijanie talentów. Kto by pomyślał, że po pierwszym wspólnym występie, zbierzemy takie pochwały?  Jeden z nauczycieli (nigdy bym się po nim tego nie spodziewała) zaproponował nam małe "wypromowanie" zespołu (który tak naprawdę do tej pory nie istniał) na stronie szkoły oraz obiecał, że załatwi nam profesjonalne nagrania. Chyba nigdy nikt nie zachwycił się naszymi skromnymi talentami tak jak on, bo tu nie chodzi tylko o dobry głos, czy słuch - tu chodzi o to, by wkładać w to całe swoje serce. Tylko wtedy sztuka ma jakąkolwiek wartość, gdy wypływa z serca i trafia do serca. I cieszę się, że poświęcę teraz troche mojego wolnego czasu, bo robię to, co kocham i kocham to,

uśmiechy miłości.

Chciałabym wyrazić wszystko, co czuję, gdy na ciebie patrzę, myślę o tobie, wspominam wspaniałe chwile i wyobrażam sobie jeszcze wspanialszą przyszłość, ale nie da się tego opisać słowami. Dziękuję za każde spojrzenie, każdy uśmiech,  każdy dotyk, za każde czułe słowo, za każdego kwiatka, za wygłupy, spacery, godziny leżenia i nicnierobienia, za to że polubiłam taniec i seriale, za to że sprawiasz, że czuję się piękna i noszę spódniczki i sukienki, za to że dzięki tobie nabrałam odwagi i wiary w siebie, za to że pomagasz mi się odstresować i że mogę wypłakać się na twoim ramieniu, za to że mimo moich wad i słabości nadal mnie kochasz i wytrzymałeś ze mną już dwa lata. Mam nadzieję, że to samo (i jeszcze więcej) będę mogła napisać za co najmniej pół wieku. Kocham cię i jeszcze raz dziękuję za wszystko :*

3 days.

Co się wydarzyło przez ostatnie 3 dni w Gdańsku? Przeżyłam swoją pierwszą zimową kąpiel w morzu, obejrzałam "The Equalizer" (polecam), przeczytałam "Pamiętnik" (również polecam), zjadłam krewetkowego kurczaka i kotleta ze szczura, miałam okazję oglądać wspaniały wschód słońca (już dawno takiego nie widziałam) i przeżyłam atak zombie. Trochę wypoczęłam i jestem gotowa do nauki.

Dziękuję.

Z okazji wczorajszego Dnia Babci i dziesiejszego Dnia Dziadka pragnę życzyć moim babciom i dziadkom przede wszystkim szczęścia i wszystkiego, co prowadzi do uśmiechu. Dziękuję za ponad 18 lat razem, bez Was by mnie nie było. Przepraszam, jeżeli coś było inne niż powinno. Kocham Was tak mocno, jak tylko potrafię. Wiem, że to przeczytacie, miłego dnia :*

zacznij od dziś!

"Jeśli któregoś dnia mamy być szczęśliwi, to dlaczego nie zacząć od dzisiejszego wieczoru?" Miniony weekend był bez wątpienia jednym z najlepszych w moim życiu. Studniówka jak najbardziej się udała, nawet nauczyciele byli pod wrażeniem i chwalili naszą klasę za poloneza, pokaz artystyczny i utrzymywanie podniosłego charakteru tego jakże dostojnego wieczoru. W niedzielę, zmęczeni ale szczęśliwi, świętowaliśmy imieniny mojej babci i urodziny babci Adriana. Czas spędzony z rodziną nigdy nie jest czasem straconym, a związek z mężczyzną oznacza również związek z jego rodziną. Tak więc tańcowałyśmy sobie najpierw z Magdą a potem z Urszulką. Weekend już minął, a ja znowu próbuję wrócić do rzeczywistości. I nie jest już tak kolorowo... ale na szczęście nawet zmęczenie i  okropny ból głowy stają się błahostką przy tak kochanych przyjaciółkach. A to wszystko dzięki Ani, która z okazji swoich urodzin zaprosiła nas na pizzę. Strasznie się cieszę,  że możemy się spotykać w takim g

Przedstudniówkowo.

Dziś odbyła się pierwsza przymiarka studniówkowej stylówki w pełnej okazałości (poza fryzurą) i jestem zadowolona z efektu, bo myślałam że może być gorzej. Jako że wpadłam w szał nowości - pomalowałam włosy na czarno. Wszystko byłoby idealnie gdyby nie rudawe prześwity, ale na szczęście można je łatwo ukryć. Jutro czeka nas generalna próba poloneza, a w sobotę, mam nadzieję, wspaniały i niezapomniany bal maturalny! Mam nadzieję,  że nic nie zepsuje mi tego wieczoru.

Oszukać przeznaczenie

Czy wierzę w przeznaczenie? Wierzę. Zmęczeni, ale zadowoleni z zakupów, wracamy do domu. Nie - jednak nie wracamy, autobus nie przyjeżdża i zostajemy uwięzieni w Olsztynie. Dobrze, że chociaż mamy gdzie spać. Wstajemy rano pełni sił, a Marta nagle zaczyna umierać i umiera tak sobie 3 godziny. Wchodzimy do autobusu, szczęśliwi że wreszcie możemy wrócić do domu. Nie - nie może być tak łatwo. W Barczewie autobus łapie gumę. Głodni w deszczu szukamy czegos do jedzenia i czekamy na transport, dobrze, że dziadek zgodził się przyjechać. Jakimś cudem udaje nam się wrócić do domu. Idziemy na pizzę i frytki, a zaraz potem Marta znów zaczyna umierać i umiera tak sobie kolejne 4 godziny, zupełnie jak Werter. Oby tylko nie skończyło się tak, jak w jego przypadku.

Beautiful night.

Uwielbiam mroźne zimowe wieczory pełne błyszczącego śniegu. Uwielbiam kwaśnicę i kopytka. Uwielbiam spędzać czas z najukochańszym mężczyzną na świecie. Uwielbiam marzyć o przyszłości i o tym, że jutro znów nie muszę iść do szkoły. Uwielbiam słyszeć, że moi bliscy są szczęśliwi. Uwielbiam noce takie, jak ta.

Lodołamacze.

Po wspaniałym, chociaż bardzo męczącym maratonie "Władcy pierścieni" i tylko godzinie snu. Wczoraj mój kochany wariat postanowił przełamać lody i to w dosłownym sensie. Czasami potrzeba w życiu trochę odwagi i otwartości na nowe wyzwania. Dziękuję za wspólną przygodę :)

welcome 2015!

Jaki był rok 2014? Na pewno trudny pod wieloma względami, ale jednocześnie pełen radości, wyzwań i przełamywania słabości. pierwsze (i nie ostatnie) udzielanie korepetycji z angielskiego - pozdrawiam Dawida i Janka ;) debiut w pełnieniu obowiązków animatora muzycznego próbne matury wkraczanie w życie polityczne dzień przedsiębiorczości w gabinecie fizykoterapii zbratanie z rodziną z Miastka, której do niedawna nie znałam długo wyczekiwana Lednica pożegnalny grill niespodzianka dla Ali pierwsza jazda samochodem pierwsza kolonia i to w roli wychowawcy pierwsze (i również nie ostatnie) oddane 450ml krwi. Przy okazji trafiłam na pierwszą stronę gazety ;) pierwsze długie rekolekcje jako animator ślub Ewy i Pawła (pierwszy łyk alkoholu) tydzień w Gdańsku z Adrianem i Maćkiem powitanie klasy maturalnej jubileusze niezapomniane spotkanie z "Kabaretem Indywidualnym" kolejne próbne matury x2 wyprawa na sam koniec świata koncert zespołu "Cisza Jak Ta" w