Kolejny piękny dzień. Wybrałam się na samotną wycieczkę rowerową do Sułowa, gdzie poznałam Anię i jej córeczkę. "Alicja Ala" - jak się przedstawiła - prawie od razu się ze mną zaprzyjaźniła. Bawiłyśmy się dinozauro-smokami, lepiłyśmy razem pierogi i zostałam przez nią załaskotana. A z chorym Rafciem pograłam w scrabble i nie ukrywając, to dzięki mnie nasz duet zdobył większość punktów. Przed wyjazdem dostałam jeszcze butelkę cieplutkiego mleka, z którego została tylko połowa z powodu powstałej w drodze dziury w butelce. A teraz jestem bardzo zmęczona i dręczy mnie bezlitosny katar, ale jestem szczęśliwa, że wreszcie mogłam dziś zrobić coś "szalonego", czyli trochę innego niż zwykle.
A oto moja dzisiejsza przesolona zupa marchewkowa :
Komentarze
Prześlij komentarz